Miniony tydzień był bowiem najgorszym dla notowań złota od ponad dwóch lat. Powód? Rynek zaczął wyceniać rosnące prawdopodobieństwo grudniowej podwyżki stóp procentowych w USA. Dopełnieniem czarnego scenariusza okazał się zaskakująco dobry raport z amerykańskiego rynku pracy. Jeszcze kilka tygodni temu zapowiedzi grudniowej podwyżki kosztu pieniądza traktowano z pewnym pobłażaniem – teraz jest to scenariusz bazowy. Rynek wycenia prawdopodobieństwo grudniowego ruchu ze strony Fedu na 70 proc.

– Cena złota zanotowała spektakularny spadek, docierając w okolice lipcowo-sierpniowego wsparcia. Z technicznego punktu widzenia rynek jest już mocno wyprzedany, stąd najbliższe dwa–trzy tygodnie powinny przynieść konsolidację, ewentualnie próbę korekcyjnego odbicia. Długoterminowe perspektywy są jednak negatywne – mówi Marcin Kiepas, główny analityk Admiral Markets. – Celem jest okrągły poziom 1000 dolarów za uncję. W tym roku raczej tak nisko nie spadniemy, ale w I połowie 2016 r. jak najbardziej tak. Złoto przestaje być traktowane jako bezpieczna przystań. Zbliżająca się podwyżka stóp procentowych w USA, a co za tym idzie– wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych, sprawi, że inwestorzy będą chętniej lokować kapitał na rynku długu – dodaje Kiepas. Podobnego zdania jest Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ.

– Z fundamentalnego punktu widzenia nie ma większych przeszkód, by ceny jeszcze w tym roku zeszły do psychologicznego poziomu 1000 dolarów za uncję. Wcześniej jednak zobaczyć możemy konsolidację przy wsparciu, która zniweluje narosłe spore wyprzedanie techniczne – uważa ekspert.