W Sejmie ruszają prace nad projektem tzw. ustawy spreadowej, mającej być pierwszym krokiem w procesie rozwiązania sprawy mieszkaniowych kredytów frankowych. Drugim, jeśli w ciągu roku co najmniej kilkanaście procent portfeli tego typu kredytów nie zostanie przewalutowanych, miało być podwyższenie wag ryzyka na walutowe hipoteki do takiego stopnia, że banki wreszcie będą musiały dokonać konwersji. Jednak pojawiają się głosy, że skończyć może się na pierwszym kroku.
Potrzebny rozsądek
Problemem jest to, że potencjalne przewalutowanie w ramach tego mechanizmu, mimo że znacznie mniej kosztowne dla banków niż 60–70 mld zł wynikające z poprzednich projektów, byłoby dla nich dużym uderzeniem. Analitycy Vestor DM szacują, że koszt ten mógłby sięgnąć 15–20 mld zł. Przy rozłożeniu w czasie i w skali rocznego zysku netto sektora (ok. 12 mld zł) to nie tak wiele, ale należy jeszcze pamiętać o samych kosztach zwrotu spreadów, które mogą sięgnąć 8–9 mld zł. Dochodzą nas głosy, że dlatego politycy PiS mogą dojść do wniosku, że nie warto ryzykować kondycji sektora finansowego i gospodarki, szczególnie w kontekście napiętej sytuacji budżetu państwa i braku wyborów w następnych trzech latach.
– Gdyby podwyższenie wag ryzyka, więc i konieczność przewalutowania lub dokapitalizowania, nastąpiło nagle, to ryzyko dla sektora finansowego i gospodarki byłoby duże – akcja kredytowa mogłaby ucierpieć, cena kredytu mogłaby wzrosnąć, struktura rynku mogłaby się zmienić – część popytu na kredyt mogłyby przejąć banki niedotknięte problemem frankowym – mówi Kamil Stolarski, analityk Haitong Banku.
Dodaje, że jeśli jednak przedstawiono by określoną, kilkuletnią ścieżkę dojścia do wyższych wymogów, tak jak wskazywano w sierpniu, zagrożenie dla sektora finansowego i gospodarki byłoby mniejsze, bo banki miałyby czas, aby się dostosować do nowej sytuacji.
Niepewny skutek
Poza tym pojawiają się wątpliwości dotyczące samego mechanizmu podwyższania wag ryzyka w celu przymuszenia banków do przewalutowania kredytów frankowych. – Jego skuteczność będzie zależała od tego, jak wysoko wagi ryzyka będą podniesione. Jeśli lekko, czyli z obecnych 100 proc. do proponowanych przez Ministerstwo Finansów 120 proc., to banki nie będą miały motywacji do konwersji. Ale jeśli skala będzie znacznie wyższa niż 150 proc., jak zapowiadał Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, i sięgnie np. powyżej 300 proc., wtedy nie będą miały wyboru – będą musiały podnieść kapitał albo przeprowadzić konwersję.