Europejskie Forum Nowych Idei od pierwszej edycji, w 2011 r., dawało uczestnikom możliwość spotkania z wybitnymi przedstawicielami świata polityki, biznesu, nauki oraz kultury, zarówno z Polski, jak i ze świata. Sopot odwiedzili m.in. ekonomiści Olivier E. Williamson, Nouriel Roubini, Jeffrey Sachs, politolodzy Benjamin Barber i George Friedman, politycy Michaił Gorbaczow i Mario Monti, a także prezesi największych globalnych spółek, tacy jak Michael O'Leary z Ryanaira. Gościem specjalnym tegorocznej, siódmej edycji sopockiego forum będzie Michel Barnier, jeden z najbardziej wpływowych polityków Unii Europejskiej.
Ofiara demokracji
Od grudnia ub.r. Barnier pełni funkcję głównego negocjatora Komisji Europejskiej ds. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Popularny brytyjski publicysta Andrew Pierce twierdzi, że francuski polityk sam się do tej roli zgłosił. Miał o nią zabiegać u Jeana-Paula Junckera, przewodniczącego KE, już dwa dni po referendum z czerwca ub.r., w którym nieznaczna większość Brytyjczyków opowiedziała się za rozbratem z UE.
Tej hipotezy potwierdzić nie sposób, ale oddaje ona dobrze dość powszechny na Wyspach wizerunek Barniera jako anglofoba. Jego wrogość wobec Wielkiej Brytanii i wszystkiego co brytyjskie jest jakoby pochodną wydarzeń z 2005 r., gdy był ministrem spraw zagranicznych Francji. Wiosną tamtego roku francuskie władze przeprowadziły referendum w sprawie ratyfikacji traktatu wprowadzającego konstytucję dla Europy. Decyzja, aby oddać głos społeczeństwu, zapadła po tym, jak analogiczne referendum ogłosił w Wielkiej Brytanii ówczesny premier Tony Blair. Tyle że na Wyspach do głosowania nigdy nie doszło. Okazało się ono niepotrzebne, bo traktat – wymagający podpisu wszystkich państw członkowskich UE – został odrzucony przez Francuzów i Holendrów. W następstwie tej porażki Barnier musiał podać się do dymisji.
Z dala od angielskiego
W tym świetle na Wyspach interpretowano późniejsze decyzje Barniera jako komisarza UE ds. rynku wewnętrznego i usług w latach 2010–2014. W tej roli był on odpowiedzialny za budowę nowego systemu regulacji sektora finansowego, które miały uczynić go mniej podatnym na kryzysy. Ze względu na to, że Londyn to najważniejsze w UE centrum finansowe, zaostrzenie regulacji najbardziej biło w brytyjskie interesy. Łatwo było więc zarzucać Barnierowi, że jest wrogiem anglosaskiego modelu kapitalizmu. Gdy KE zaproponowała nałożenie ograniczeń na premie wypłacane bankowcom, brytyjska prasa okrzyknęła Barniera „najbardziej niebezpiecznym człowiekiem Europy". W londyńskim City obawiano się, że te przepisy zmniejszą jego konkurencyjność, bo doprowadzą do exodusu pracowników do innych centrów finansowych.
Wizerunkowi komisarza z pewnością nie pomagało to, że niechętnie mówił publicznie po angielsku. Nie udzielał np. wywiadów telewizyjnych w tym języku. Sam Barnier tłumaczył, że ze względu na jego funkcję jakiekolwiek źle dobrane słowo mogło spowodować wahania na rynkach finansowych. Wolał więc posługiwać się ojczystym językiem, nad którym miał większą władzę. Niechętni Barnierowi Brytyjczycy widzieli w tym emanację francuskiej dumy i poczucia wyższości kulturowej.