Wysokie stopy procentowe, rosnące koszty operacyjne i umacniający się dolar negatywnie wpływają na aktywność w amerykańskich fabrykach. Nawet producenci dóbr mających służyć przez wiele lat, takich jak samochody, pralki czy kombajny, spodziewają się trudnych warunków biznesowych w dalszej części roku.
Słabsza koniunktura przekłada się na zwolnienia w amerykańskich firmach
Deer & Co., największy na świecie producent maszyn rolniczych, zredukował od listopada zatrudnienie o 2100 osób, czyli o 15 proc. swojej załogi. Jego rywal, firma Agco, zapowiedziała w czerwcu, że zwolni około 800 ludzi, czyli 6 proc. pracowników. Polaris, producent pojazdów rekreacyjnych, ogłosił natomiast, że zmniejszy produkcję. Jego zysk kwartalny spadł aż o 49 proc.
- Sprzedaż detaliczna okazała się słabsza, niż się spodziewaliśmy — stwierdził Michael Speetzen, prezes Polaris. Koncern Whirlpool twierdzi natomiast, że słabszy popyt na nowe domy negatywnie wpływa na sprzedaż lodówek, zmywarek, pralek oraz innych artykułów gospodarstwa domowego.
Co ostudziło zapał konsumentów do zakupów?
Spowolnienie doświadczane przez część amerykańskich spółek przemysłowych następuje po okresie solidnego wzrostu przychodów i zysków, który rozpoczął się jeszcze w trakcie pandemii Covid-19. Zamknięci w domach konsumenci nie byli w stanie wydawać pieniędzy w restauracjach, na koncertach czy na zagranicznych wakacjach. Otwierali więc swoje portfele, by kupować zmywarki do naczyń, telewizory czy samochody.
Akurat w momencie, gdy konsumenci zaczęli zamawiać więcej, pojawiły się zatory w łańcuchach dostaw. Spółki walczyły o surowce i komponenty. To napędzało inflację, która z czasem zniwelowała entuzjazm konsumentów, by kupować nowe rzeczy.