Era taniego pieniądza kończy się także w strefie euro. A przynajmniej tego spodziewa się rynek długu. O ile jeszcze na początku roku rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich była poniżej 1,2 proc., o tyle w zeszłym tygodniu sięgnęła 1,9 proc. i była najwyższa od wiosny 2020 r. To wciąż bezpieczny poziom, ale jej skok był podobnie szybki jak w trakcie covidowej paniki na globalnych rynkach. Tym razem powodem wyprzedaży obligacji Włoch oraz innych państw strefy euro nie był tajemniczy wirus, ale oczekiwania co do polityki pieniężnej Europejskiego Banku Centralnego. Christine Lagarde, szefowa EBC, na konferencji prasowej po ostatnim posiedzeniu Rady Prezesów, starała się nie powiedzieć zbyt dużo. A mimo to rynki dostrzegły w jej wypowiedziach jastrzębie akcenty. Już samo to, że kategorycznie nie wykluczyła podwyżki stóp procentowych w tym roku, uznano za zapowiedź zaostrzania polityki pieniężnej. Lagarde cały czas podkreślała, że polityka pieniężna będzie zależna od tego, jak będą się rozwijały scenariusze ekonomiczne. Rynek jednak wierzy tylko i wyłącznie w scenariusz, w którym inflacja wymusi na EBC podwyżki stóp – na początek stopy depozytowej (wynoszącej obecnie minus 0,5 proc.). Notowania kontraktów terminowych sugerują, że do pierwszej podwyżki może dojść już nawet w czerwcu.
Warunki do działania
Inflacja konsumencka sięgnęła w styczniu w strefie euro 5,1 proc. r./r., choć średnia prognoz analityków mówiła o jej wyhamowaniu do 4,4 proc. Te 5,1 proc. może się na pierwszy rzut oka wydawać wartością stosunkowo bezpieczną (choćby w porównaniu z inflacją w Polsce, wynoszącą w grudniu 8,6 proc.), ale dla strefy euro to wynik rekordowy. Złożył się na niego też wzrost cen w krajach, które jeszcze niedawno były pogrążone w deflacji. W Hiszpanii, czyli kraju, którego PKB wciąż nie wrócił na poziom sprzed pandemii, inflacja konsumencka przyspieszyła z 0,4 proc. w styczniu 2021 r. do 6,1 proc. 12 miesięcy później. W dwóch krajach strefy euro stała się ona już dwucyfrowa. W Estonii wyniosła w styczniu 11,7 proc., a na Litwie 12,2 proc. EBC był w ostatnich miesiącach krytykowany, że robi niewiele, by powstrzymać ten wzrost cen. Reakcja banku ograniczała się głównie do zapowiedzi zakończenia w marcu pandemicznego programu skupu aktywów. Marcowe posiedzenie Rady Prezesów ma być też momentem przedstawienia nowych prognoz inflacji i dostosowania do nich strategii banku centralnego. To wówczas najprawdopodobniej EBC wyśle bardziej wyraźne sygnały dotyczące swoich zamiarów na nadchodzące miesiące.
Czytaj więcej
Rynek spodziewa się już siedmiu podwyżek stóp procentowych w USA w tym roku i tego, że w strefie euro zostanie podniesiona dwukrotnie stopa depozytowa. EBC jest jednak dużo ostrożniejszy od Rezerwy Federalnej.
„Prognozujemy, że inflacja konsumencka pozostanie do połowy roku na poziomie powyżej 5 proc., a inflacja bazowa osiągnie w marcu szczyt na poziomie 2,7 proc. Widzimy jednak ryzyko, że będą one wyższe, jeśli zatory w łańcuchach dostaw będą bardziej uciążliwe i da o sobie znać wyższa presja na wzrost cen energii. Ponadto widzimy szybkie postępy na rynku pracy, do których doszło przez ostatni rok. Stopa bezrobocia spadła w grudniu do 7 proc. i znalazła się znacząco poniżej poziomu sprzed kryzysu" – piszą analitycy Goldman Sachs. Ich zdaniem takie środowisko gospodarcze może skłonić EBC do dwóch podwyżek stopy depozytowej w tym roku. Do pierwszej – o 25 pkt baz. – doszłoby we wrześniu, a do kolejnej w grudniu.