Oddala to niebezpieczeństwo bankructwa Łotwy lub dewaluacji łata (łotewskiej waluty), czyli zdarzeń, które mogłyby doprowadzić do paniki finansowej w naszym regionie.

W zeszłym tygodniu wśród ekonomistów narastały obawy co do dalszych losów pomocy finansowej dla Łotwy. Niepokój ten doprowadził m.in. do osłabienia złotego. Powodem obaw były nieporozumienia między rządem w Rydze a UE i MFW. Łotewski premier Valdis Dombrovskis twierdził wtedy, że cięcia, których żądają te instytucje są zbyt duże. Jego zdaniem w celu ustabilizowania finansów publicznych wystarczyłyby o połowę mniejsze cięcia. Z opinią tą nie zgodziły się MFW i UE. W grudniu zeszłego roku obiecały wypłacić Łotwie 7,5 mld euro pomocy. Na wiosnę, gdy poprzedni łotewski rząd nie chciał przeprowadzić wymaganych cięć, wstrzymały wypłatę drugiej transzy pomocy. Tak więc kolejne zadrażnienia w negocjacjach Łotwy z kredytodawcami wywołały obawy, że sytuacja z wiosny się powtórzy.

Rząd w Rydze zgodził się zmniejszyć wydatki budżetowe o 320 mln łatów (673 mln USD lub 1,9 mld zł). Jednocześnie postanowił zwiększyć przychody o 180 mln łatów, do 500 mln łatów. Przyjęcie takich założeń budżetowych oczywiście wymagać będzie podwyżki podatków oraz obcięcia wydatków socjalnych.