Stopa bezrobocia w porównaniu ze styczniem tego roku nieznacznie wzrosła - o 0,4 punktu proc. Od dwóch miesięcy jednak nie zmienia się.
Główny analityk BRE Banku Ernest Pytlarczyk tłumaczy, że to wynik stabilizacji na rynku pracy. - Proces ten obserwujemy - głównie po stronie zatrudnienia - już od kilku miesięcy - wyjaśnia analityk. - Kwestia zatrudnienia wydaje się zaś kluczowa dla optymizmu konsumenta i perspektyw konsumpcji. W mojej ocenie w większym stopniu niż sam wzrost wynagrodzeń.
Pytlarczyk dodaje, że stabilizacja na rynku pracy, a potem jego stopniowa poprawa powinny dodatkowo wspierać konsumpcję prywatną, która na powrót może się stać motorem napędowym polskiej gospodarki.
Z kolei Piotr Kalisz, główny ekonomista CitiHandlowy tłumaczy, że stabilizację na rynku pracy zawdzięczamy wyraźnemu ożywieniu aktywności w przemyśle. - Co prawda zapowiadane w ostatnich miesiącach zwolnienia grupowe mogą doprowadzić do ponownego niewielkiego wzrostu bezrobocia w kolejnych miesiącach, jednak rynek pracy wydaje się mieć najgorsze już za sobą - zapewnia ekonomista. - Jednak na wyraźny spadek bezrobocia będzie trzeba poczekać jeszcze kilka kwartałów, aż wzrost gospodarczy na trwałe zbliży się lub przekroczy 4 proc.
Na tle całej Unii Europejskiej Polska nie wygląda źle - stopa bezrobocia na koniec kwietnia sięgała tam 9,7 proc., zaś w samej strefie euro - po uwzględnieniu czynników sezonowych - wyniosła 10,1 proc., wobec 10 proc. w marcu - to najwyższy poziom od 12 lat, choć niewiele odbiega od oczekiwań rynkowych. Analitycy spodziewali się stopy bezrobocia na poziomie 10 proc.