Kryzysu zadłużeniowego nie zdołał również powstrzymać Europejski Bank Centralny. Instytucja ta zaczęła w maju skupować obligacje państw z obrzeża strefy euro. Choć EBC wydał na ten program (do 4 czerwca) 40,5 mld euro, rentowność obligacji greckich, hiszpańskich, portugalskich i włoskich w tym czasie znacząco się nie zmniejszyła. Krytycy programu wskazują, że wykup rządowych obligacji jest udzielaniem bezpośredniej pomocy finansowej państwom UE, co jest sprzeczne z misją EBC. Może również doprowadzić do przyspieszenia inflacji. Wątpliwości co do programu wyrażali m.in. członkowie zarządu EBC Axel Weber oraz Juergen Stark.
Jean-Claude Trichet, prezes EBC, bronił na wczorajszej konferencji prasowej programu wykupu obligacji, wskazując m.in., że jest on odpowiedzią na trudną sytuację na rynku. Nie powiedział jednak, kiedy program zostanie zakończony.
– EBC jest teraz w trudnej sytuacji i nie chce dawać amunicji spekulantom. Nie mówi więc zbyt wiele o wykupie obligacji. EBC liczy na to, że istnienie europejskiego pakietu stabilizacyjnego uspokoi rynki i pozwoli mu się wycofać z programu – twierdzi Julian Callow, główny europejski ekonomista Barclays Capital.
EBC utrzymał wczoraj swoją główną stopę procentową na dotychczasowym poziomie 1 proc. Bank Anglii też nie zmienił stóp, zostawiając główną na poziomie 0,5 proc.
[ramka][b]Długi i Bazylea uderzą we wzrost?[/b]
Europejski kryzys zadłużeniowy może wywołać drugą falę spowolnienia gospodarczego w niektórych krajach – ostrzega Bank Światowy. – Fiasko konsolidacji fiskalnej może doprowadzić do utraty zaufania przez rynki, wzrostu niechęci inwestorów do ryzyka oraz zmniej-szenia ilości kapitału dostępnego dla krajów rozwijających się. Mniej prawdopodob- ny scenariusz mówi o możliwości wybuchu kryzysu w silnie zadłużonych krajach, podobnego do azjatyckiego kryzysu z 1997 r. – wskazuje Andrew Burns, ekonomista z Banku Światowego. Jego instytucja poprawiła jednak (w stosunku do szacunków ze stycznia) swoje prognozy gospodarcze dla świata. Globalny PKB ma wzrosnąć w tym roku i w przyszłym o 3,3 proc. W styczniu waszyngtońska instytucja spodziewała się wzrostu PKB odpowiednio o 2,7 proc. oraz o 3,2 proc. Prognozy dla Polski nie zostały zmienione. Wzrost gospodarczy ma wynieść u nas w 2010 r. 3 proc., a w 2011 r. 3,7 proc. Nasz kraj będzie się więc rozwijać szybciej od strefy euro, gdzie PKB wzrośnie w tym roku zaledwie o 0,7 proc. Tymczasem Europejski Bank Centralny przedstawił wczoraj prognozy mówiące, że wzrost PKB w eurolandzie wyniesie 1 proc. w 2010 r. i 0,8 proc. w 2011 r. Instytutu Międzynarodowych Finansów (IIF) ostrzegł, że tempo wzrostu gospodarczego w USA, Europie i Japonii zwolni do 2015 r. o 3,1 proc., jeżeli zostaną przyjęte nowe, ostrzejsze przepisy nadzorcze przygotowane przez Bazylejski Komitet Nadzoru Bankowego. Reguły te najprawdopodobniej będą nakazywać bankom wzmocnienie rezerw, co może negatywnie wpłynąć na akcję kredytową wspomagającą wzrost gospodarczy. Najmocniej dotknięta byłaby przez to strefa euro. [/ramka]