Najwięcej głosów w sobotnich wyborach, według sondaży, może zdobyć lewicowa, populistyczna partia Smer-HD obecnego premiera Roberta Fico. Poparcie dla niej sięga 30 proc. Wiele wskazuje jednak, że Smer nie zdoła stworzyć koalicji rządowej. Wraz ze swoimi obecnymi koalicjantami może liczyć tylko na 70 miejsc w liczącej 150 miejsc izbie niższej parlamentu. Większe poparcie ma pięć centrowych i prawicowych partii opozycyjnych. Mogą one zdobyć 78 mandatów i wspólnie stworzyć gabinet.
[srodtytul]Dziedzictwo Smeru[/srodtytul]
– Zwycięstwo prawicy mogłoby zostać dobrze odebrane przez inwestorów. Rynki żyją jednak od miesięcy kryzysem zadłużeniowym w strefie euro, więc myślę, że kryzys przyćmiłby w oczach inwestorów wynik wyborów – mówi „Parkietowi” Jaromir Sindel, ekonomista z Citigroup.Czemu rynki miałyby dobrze zareagować na powrót rządów prawicy?
Przywódcami głównych partii opozycyjnych są bowiem politycy znani z działań reformatorskich. Na czele liberalnego stronnictwa Wolność i Solidarność (SaS) stoi ekonomista Richard Sulik, dzięki któremu na Słowacji wprowadzono podatek liniowy. Chadecka Słowacka Unia Demokratyczna i Chrześcijańska była natomiast główną partią rządzącą w latach 1998 – 2002, gdy na Słowacji przeprowadzono szereg reform wolnorynkowych.
Dorobek rządu Fico jest zaś kontrowersyjny. Przejął on w 2006 r. gospodarkę z rąk prawicy w bardzo dobrym stanie. Choć nie cofał większości reform dokonanych przez prawicę, to jednak prowadził bardziej prosocjalną politykę od poprzedników. Nie stronił też od konfliktów z zachodnimi inwestorami. W 2008 r. groził np. koncernom E.ON i Gaz de France, że państwo znacjonalizuje ich udziały w słowackiej firmie gazowej SPP, jeśli SPP podniesie taryfy (choć ostatecznie gróźb tych nie zrealizował).