Po 20 godzinach negocjacji prawodawcy z Senatu oraz Izby Reprezentantów USA osiągnęli kompromis w sprawie największej reformy nadzoru od siedmiu dekad.
– To będzie bardzo silna ustawa. Silniejsza, niż ktokolwiek przewidywał – chwalił się kongresmen Barney Frank, przewodniczący Komisji Usług Finansowych Izby Reprezentantów, współtwórca nowego prawa. (Zostało ono już nazwane ustawą Dodda-Franka. Wypracowanie jej było też bowiem zasługą senatora Christophera Dodda). W przyszłym tygodniu ustawa ma zostać przegłosowana przez obie izby Kongresu. Do podpisu zostanie przedstawiona prezydentowi Obamie najprawdopodobniej 4 lipca.
[srodtytul]Zmieniona reguła [/srodtytul]
Prawo Dodda-Franka jest niekorzystne dla dużych banków. Frank zapowiedział już, że państwo zbierze jednorazowo od nich oraz od funduszy hedgingowych 19 mld USD na pokrycie kosztów reformy.
Banki zapłacą więc za to, że rząd nałoży na nie obowiązki godzące w ich interesy. W ustawie znalazła się bowiem, choć w nieco złagodzonej formie, tzw. reguła Volckera. Zakazuje ona bankom prowadzenia spekulacji na własny rachunek. By inwestować na dużą skalę w instrumenty pochodne, banki będą musiały założyć spółki zależne zajmujące się tego typu transakcjami. Ustawodawcy przewidzieli jednak wyjątki od tej reguły. Banki będą mogły obracać instrumentami pochodnymi mającymi uchronić je od ryzyka związanego ze zmianami stóp procentowych oraz kursów walutowych.