Chce w ten sposób rozwiać obawy akcjonariuszy, że koszt zmagań z katastrofą ekologiczną przekracza jego możliwości, oraz uciąć spekulacje, że grozi mu przejęcie.
Jak podał brytyjski tygodnik „Sunday Times”, BP chce zaoferować inwestorom 5 – 10 proc. udziałów. Według gazety, która powołuje się na anonimowe źródła, akcje mogą trafić zarówno w ręce konkurencyjnych koncernów, jak i bliskowschodnich funduszy inwestycyjnych. Inne doniesienia skupiają się jednak głównie na tej drugiej kategorii inwestorów. Dziennik „The National” z Abu Zabi twierdzi nawet, że takie fundusze już złożyły swoje oferty doradcom naftowego giganta.
Analitycy przypominają, że państwowe firmy inwestycyjne z Zatoki Perskiej w czasie kryzysu finansowego pomogły instytucjom finansowym. Fundusze z Abu Zabi i Kataru zainwestowały w 2008 r. ponad 5 mld funtów (25 mld zł) w bank Barclays, dzięki czemu nie potrzebował on rządowej pomocy, z której korzystały inne brytyjskie banki. W kontekście wsparcia dla BP wymienia się też kuwejcką firmę KIO, która już posiada 1,75 proc. akcji koncernu.
BP analizuje także inne możliwości finansowania. Według agencji Bloomberga rozważa m.in. sprzedaż pól naftowych w Kolumbii, Wenezueli oraz Wietnamie, a także kontrolnego pakietu akcji (60 proc.) argentyńskiej spółki Pan American Energy.
Wyciek rozpoczął się 20 kwietnia, gdy eksplodowała wynajmowana przez BP platforma wiertnicza Deepwater Horizon. Od tego czasu koncern wydał na próby jego zatamowania, walkę ze skutkami katastrofy i odszkodowania 3,1 mld USD (10,2 mld zł). Zadeklarował jednak, że jest gotowy przeznaczyć na ten cel ponad 20 mld USD.