Zdaniem Xie, który szeregi Morgana Stanleya opuścił w 2006 r., świat rozpadł się na „zimne niczym lód” gospodarki dojrzałe, które konkurują ze sobą na polu pesymistycznych doniesień ekonomicznych, i „rozgrzane do czerwoności” gospodarki rozwijające się, dla których największym problemem są rodzące się bańki na rynkach aktywów i inflacja.
Choć w tej pierwszej grupie pozytywnie wyróżnia się Europa, w perspektywie 12 miesięcy i ją czeka hamowanie ożywienia gospodarczego. Do niedawna było one wspierane m.in. przez deprecjację euro, która jednak ustąpiła miejsca aprecjacji. Tymczasem sytuacja na europejskim rynku pracy jest gorsza, niż w USA.
- Strach przed deflacją sprawia, że banki centralne rozwiniętych państw utrzymują luźną politykę pieniężną. To napędzi inflację w państwach rozwijających się. Ta zaś, za pośrednictwem handlu, rynków walutowych i oczekiwań inflacyjnych, uderzy w gospodarki rozwinięte – napisał Xie na łamach chińskiego portalu Caixin.
- W ostatecznym rozrachunku, popyt jest lokalny, a podaż globalna – wskazuje Xie. Tłumaczy w ten sposób, dlaczego pakiety stymulacyjne na Zachodzie, które w zamierzeniu miały pobudzić tam popyt, nie przyniosły oczekiwanych skutków, przyczyniły się natomiast do problemów państw rozwijających się.
- Gdy Rezerwa Federalna lub Europejski Bank Centralny próbują pobudzić krajowe gospodarki, w rzeczywistości stymulują światową gospodarkę. Woda, niezależnie skąd wypływa, płynie w dół. Podobnie kapitał stymulacyjny płynie tam, gdzie koszty produkcji są niskie a systemy bankowe zdrowe. Zgodnie z tą logiką, działania Fedu i EBC napędzają inflację i bańki spekulacyjne w państwach rozwijających się, zamiast pobudzać tempo wzrostu w macierzystych krajach – wyjaśnia ekonomista, ceniony za trafne prognozy w przededniu kilku ostatnich kryzysów finansowych.