To może sprzyjać dalszemu wzrostowi jego cen. Według Roberta McEwena, prezesa wydobywczej spółki US Gold, jeszcze w tym roku złoto może podrożeć do 2?tys. USD (5,3 tys. zł) za uncję w porównaniu z nieco ponad 1,5 tys. USD obecnie.
Żółty metal drożeje nieprzerwanie od początku minionej dekady. W tym czasie jego cena podskoczyła o 467 proc. Wszystko wskazuje na to, że bieżący rok również będzie na rynku złota udany, m.in. za sprawą słabnącego dolara i rosnącej na całym świecie inflacji. Powszechnie uważa się bowiem, że inwestycje w metale szlachetne stanowią przed nią zabezpieczenie.
Od końca 2010 r. cena złota wzrosła już o 8,6 proc. Średnio analitycy prognozują, że pod koniec roku uncja będzie kosztowała blisko 1600 USD, czyli o około 4 proc. więcej niż obecnie. Później jednak metal ma zacząć tanieć. Ale zdaniem McEwena w tych prognozach nie bierze się pod uwagę zmiany w zachowaniu banków centralnych. – Chiny chcą mieć więcej złota niż Ameryka, Rosja także do tego aspiruje – twierdzi prezes US Gold. Jak wynika z danych Światowej Rady ds. Złota (World Gold Council), władze USA posiadają 8,1 tys. ton złota. To najwięcej spośród wszystkich państw. Pekin, który ma nieco ponad 1 tys. ton, zajmuje na tej liście szóste miejsce. Ale stanowi to zaledwie 1,6 proc. jego rezerw walutowych, sięgających 3 bln USD. – Aby zdywersyfikować te rezerwy, chińskie władze mogą w najbliższych latach zainwestować w złoto około 1 bln USD – prognozuje Michael Pento, analityk z Euro Pacific Capital. W ubiegłym roku Pekin i władze innych krajów – głównie wschodzących
– kupiły netto 87 ton kruszcu. Choć to niewiele, był to pierwszy rok od dwóch dekad, podczas którego banki centralne kupowały złoto. – Ich popyt może mieć na rynek złota taki wpływ jak zakupy ETF – mówi Michael Cuggino, zarządzający w Permanent Portfolio Funds. Od kiedy w 2004 r. pojawił się pierwszy inwestujący w złoto ETF, czyli fundusz notowany na giełdzie, ceny kruszcu potroiły się.