W rezultacie odchudzania, jak podkreśla Mohamed El-Erian, dyrektor zarządzający Pimco Newport Beach, powstałaby „mniejsza, ale znacznie lepiej zintegrowana, silna fiskalnie strefa euro". Chociaż głowy państw takie jak Angela Merkel stronią od tej opcji, to El-Erian twierdzi, że prędzej, czy później taka decyzja będzie musiała zapaść, by strefa euro utrzymała swoje status quo.
- Byliśmy wielokrotnie zapewniani przez rządzących o ich przywiązaniu do gospodarczej i monetarnej unii, ale to może również oznaczać, że uparcie przedkładają oni ilość nad jakość . Te zapewnienia nie mogą być wieczne – twierdzi Stephen Jen, partner zarządzający SLJ Macro Partners.
Jak dotąd rachunek za ratowanie zarażonych wirusem długu krajów członkowskich zawiera 365 mld euro oficjalnej pomocy dla Grecji, Portugalii i Irlandii, utworzenie ratunkowego funduszu o wartości 440 mld euro i 96 mld euro, które w obligacjach krajów zagrożonych bankructwem skupił Europejski Bank Centralny.
- Nawet jeśli Niemcy i inne bogate kraje UE chcą opłacać koszty uniknięcia bankructwa, to nie rozwiąże to długoterminowego problemu deficytu handlowego Grecji, czy Portugalii oraz ich niezdolności do bycia konkurencyjnym na światowym rynku. Kraje te będą więc musiały ciągle pożyczać dodatkowe środki aby finansować swój deficyt handlowy, a to da w wyniku wieczny, samonapędzający się problem z zadłużeniem – pisze profesor Martin Feldstein z Harvardu.
Euro w swoim pierwotnym założeniu miało być walutą dla grupy północnoeuropejskich państw na czele z Francją i Niemcami. Projekt ten ewoluował, kiedy niemiecki kanclerz Helmut Kohl i francuski prezydent Francois Mitterrand zdecydowali we wczesnych latach 90-tych, że rozszerzenie strefy euro zapewni większą gospodarczą integrację.