Wiele europejskich wskaźników giełdowych straciło w poniedziałek po ponad 3 proc. Frankfurcki DAX oraz mediolański FTSE MIB spadały późnym popołudniem nawet po ponad 5 proc. Euro już piąty dzień z rzędu taniało wobec dolara. O ucieczce inwestorów do bezpiecznych przystani świadczyło choćby to, że rentowność niemieckich obligacji dziesięcioletnich spadła do rekordowo niskiego poziomu 1,9 proc., tymczasem rentowność podobnych włoskich papierów przekroczyła 5,5 proc. Tylko 0,7 pkt proc. dzieli ją od pobitego w sierpniu rekordu, po osiągnięciu którego Europejski Bank Centralny zaczął skupować włoski dług.
Wysyp złych sygnałów
Impulsów do przeceny jest wiele. CDU, partia niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, przegrała piąty raz z rzędu wybory lokalne, tym razem w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, okręgu pani kanclerz. Zmniejsza się przez to niewielka przewaga koalicji rządowej w Bundesracie, izbie wyższej parlamentu, a elektorat po raz kolejny daje politykom do zrozumienia, że nie chce, by jego podatki szły na pomoc dla krajów strefy euro. Merkel musi też walczyć z rosnącą w siłę wewnątrzpartyjną opozycją skierowaną przeciwko wspomaganiu eurobankrutów.
Akurat 23 września parlament ma głosować nad powiększeniem Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej, czyli głównej puli pomocowej dla „słabych ogniw" eurolandu. Analitycy wskazują, że EFSF zostanie powiększony, ale rząd Merkel będzie mniej skłonny do ratowania strefy euro.
Inwestorów niepokoi również sytuacja we Włoszech, gdzie dzisiaj ma się zacząć parlamentarna debata w sprawie pakietu oszczędności fiskalnych wartego 45,5 mld euro. Niestabilny rząd Silvio Berlusconiego osłabił ten zestaw cięć na żądanie koalicjantów i jeśli pakiet zostanie w parlamencie jeszcze bardziej okrojony, EBC może przestać kupować włoskie obligacje.
Złe wieści płyną również z Grecji (czytaj w ramce) oraz Portugalii, gdzie rząd ogłosił, że będzie musiał znaleźć dodatkowe 2,1 mld euro oszczędności, by obniżyć w 2011 r. deficyt finansów publicznych z 8,9 proc. do 5,9 proc. PKB.