Spadek cen ropy naftowej z ostatnich dwóch tygodni to najprawdopodobniej zjawisko przejściowe. Prognozowane obecnie spowolnienie światowej gospodarki jest bowiem za płytkie, aby znacząco ograniczyć popyt na ten surowiec, a nic nie wskazuje na to, że wzrośnie jego podaż – twierdzą analitycy.
Rekordowy popyt
W ciągu kilkunastu ostatnich sesji baryłka ropy gatunku Brent potaniała na giełdzie ICE w Londynie o ponad 6 proc., a baryłka ropy WTI na nowojorskiej giełdzie Nymex o ponad 5?proc. Ceny obu najpopularniejszych gatunków czarnego złota pozostają też znacznie poniżej rekordów z lipca 2008 r. Ale średnio w tym roku ropa gatunku Brent kosztowała jak dotąd najwięcej w historii: 111,2 USD za baryłkę. Wczoraj było to niespełna 108 USD.
Według średnich prognoz ankietowanych przez agencję Bloomberga analityków cena ta utrzyma się powyżej 104 USD co najmniej do końca 2012 r. A według ekspertów banku Goldman Sachs, którzy w ub.r. byli najlepszymi prognostami cen tego surowca, w perspektywie 12 miesięcy będzie on kosztował 125 USD za baryłkę.
Tego samego zdania są też inwestorzy – fundusze i banki inwestycyjne. Jak wynika z danych ICE, nadwyżka ich długich pozycji na kontraktach na ropę nad pozycjami krótkimi w tygodniu zakończonym 15 listopada wynosiła 62,9 tys., o 1 proc. mniej niż tydzień wcześniej.
Dlaczego analitycy i inwestorzy nie spodziewają się spadku cen ropy, choć światowa gospodarka hamuje? – Choć w mediach nieustannie mówi się o widmie recesji, łatwo przeoczyć fakt, że popyt na ropę wrócił to trendu wzrostowego i jest obecnie najwyższy w historii – wyjaśnił David Wech, ekspert ds. rynku energii w firmie doradczej JBC Energy.