Schizofrenia inwestorów na punkcie programów oszczędnościowych sprawia, że rentowność obligacji skarbowych wdrażających je państw rośnie, pogłębiając ich problemy fiskalne, zamiast spadać.
- Znacząca konsolidacja finansów publicznych jest państwom Europy potrzebna, a ich długi muszą się zmniejszyć. Ale, mówiąc słowami Angeli Merkel, powinien to być maraton, a nie sprint. Powrót do rozsądnych poziomów zadłużenia zajmie ponad dwie dekady. Jak mówi przysłowie, w wyścigu wygra ten, kto biegnie wolno, ale równo – ocenił Blanchard, profesor ekonomii z prestiżowej uczelni MIT.
Z tego, że mijający rok przyniósł eskalację kryzysu gospodarczego, zamiast jego spodziewanego kresu, płyną według Blancharda także inne lekcje.
Po pierwsze, w światowej gospodarce istnieje wiele możliwych, lepszych lub gorszych, punktów równowagi. To, w którym z nich gospodarka się zatrzyma, zależy od nastrojów uczestników życia gospodarczego. Ale te nastroje mają charakter samospełniającej się przepowiedni: powszechny pesymizm może mieć katastrofalne skutki.
- Istnienie wielu punktów równowagi to żadna nowość. Od dawna wiemy, że banki są zagrożone samospełniającymi się runami, dlatego wprowadzono ubezpieczenia depozytów. Teraz stało się jasne, że takich runów mogą doświadczać także rządy. Jeśli inwestorzy wierzą, że rządy są wypłacalne, mogę one tanio się zadłużać. Gdy inwestorzy zaczynają mieć wątpliwości, żądają wyższego oprocentowania obligacji, przez co rządy faktycznie mogą być zagrożone niewypłacalnością – wyjaśnił Blanchard na blogu MFW.