Europejczycy uniknęli totalnej porażki podczas konferencji ministrów finansów G20. Ale jak w 2008 roku Unia Europejska ganiła Amerykanów, tak teraz USA wytykają Europie błędy, które spowodowały rozlanie się kryzysu.
Przekonać świat
Chociaż jeszcze w sobotę nic na to nie wskazywało, to ostatecznie w niedzielę doszło w Meksyku do kompromisu. Pojawiły się także konkretne postanowienia, wśród nich stworzenie wartego prawie 2 biliony dolarów światowego programu ratunkowego. Połowę pieniędzy ma zebrać Europa, łącząc wszystkie dostępne fundusze i programy ratunkowe w jednej kasie. Na to oraz znalezienie sposobów na przekonanie świata, że UE intensywnie pracuje nad złagodzeniem kryzysu, Bruksela otrzymała miesiąc.
W kwietniu G20 ponownie przyjrzy się programom ratunkowym i jeśli uzna je za wiarygodne i skuteczne, zadecyduje o dofinansowaniu MFW, którego obecne środki, 358 mld USD, zostaną zwiększone o 600 mld USD pochodzących z wpłat najbogatszych i najszybciej rozwijających się krajów na świecie. Na razie twardo odmawiają jakichkolwiek nowych pieniędzy Amerykanie, którzy twierdzą, że MFW ma wystarczające fundusze, aby spełniać swoją statutową rolę strażnika światowych finansów. Amerykanów wspierali Brazylijczycy i pozostałe kraje BRICS (Chiny, Rosja, Indie oraz RPA), zgodnie utrzymując, że Europa powinna działać w swojej sprawie bardziej energicznie. Przedstawiciel Brazylii w MFW Nogueira Batista przyznał, że brak zgody na szybsze dofinansowanie funduszu to wpływ Amerykanów i w sytuacji, kiedy tak wielki kraj jest tak sceptyczny, trudno oczekiwać, by mniejsi i biedniejsi wybiegali przed szereg. A minister finansów Brazylii Guido Mantega w imieniu BRICS powiedział, że grupa rozwijających się krajów dołoży się do pomocy, kiedy będzie miała pewność, że zrobi to reszta. – Ale mam wrażenie, że każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak poważna stała się sytuacja – mówił.
Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble zapewniał, że UE „odrobiła już swoją pracę domową", czego dowodem są zmniejszające się spready w obligacjach poszczególnych krajów. – To pokazuje, że jesteśmy na właściwej drodze – mówił.
Odchodzący w czerwcu prezes Banku Światowego Robert Zoellick nie dziwił się, że reszta G20 chce najpierw zobaczyć europejskie pieniądze, zanim dołoży swoje. – Ale każdy tutaj zdaje sobie sprawę, że to, czy Europie się się uda, jest w interesie wszystkich – dodał.