– Lutowy wzrost tego wskaźnika przypuszczalnie odzwierciedla poprawiającą się ostatnio koniunkturę na rynku pracy i zwyżki cen akcji – ocenił Paul Ashworth, główny ekonomista ds. USA w Capital Economics. Mimo to, nastroje Amerykanów – kluczowe dla ich wydatków konsumpcyjnych, stanowiących główny motor amerykańskiej gospodarki – są dalekie od normalności. – Długoterminowa średnia indeksu Conference Board to 92,6 pkt, a w związku z drożejącą wciąż ropą naftową zaufanie Amerykanów do gospodarki może się jeszcze osłabić – dodał Ashworth.

Tym bardziej że i dobra koniunktura na rynku pracy może się długo nie utrzymać. Z wczorajszych danych wynika, że zamówienia na dobra trwałego użytku zmalały w styczniu o 4?proc., czterokrotnie bardziej, niż oczekiwali ekonomiści. Ostatni tak głęboki spadek tego wskaźnika odnotowano w styczniu 2009 r., gdy amerykańska gospodarka tkwiła w głębokiej recesji. Ekonomiści pocieszają, że to odreagowanie mocnych wzrostów tych zamówień pod koniec ub.r. Ale z USA docierały wczoraj też inne rozczarowujące dane. Indeks S&P/Case-Shiller, mierzący ceny domów w 20 największych metropoliach, spadł w grudniu o 4 proc., do najniższego poziomu od kryzysu finansowego.