Później na rynki napłynęła z Hiszpanii kolejna informacja budząca grozę – czwarty pod względem wielkości tamtejszy bank (Bankia) zostanie dokapitalizowany przez rząd kwotą 19 mld euro. Obrót akcjami tego banku zawieszono na giełdzie w Madrycie.
Informacje te uderzyły w piątek w nastroje na rynkach. Rentowność hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich skoczyła w górę, sięgając 6,3 proc. Osłabło euro. Za unijną walutę płacono po południu nawet mniej niż 1,25 USD. Euro było więc najsłabsze od lipca 2010 r. Na Wall Street karty też rozdawali pesymiści.
Kłopoty Katalonii mogą jednak wywołać lawinę podobnych próśb innych hiszpańskich regionów. Wiele z nich jest mocno zadłużonych i ma coraz większe kłopoty ze zdobywaniem rynkowego finansowania. Mają one w tym roku łącznie do spłacenia 37,7 mld euro.
Sytuacja w eurolandzie wciąż jest niepewna. Niemiecki „Bild" donosi, że EBC pracuje nad techniczną stroną zastąpienia euro w Grecji przez drachmę. Jeden z projektów przewiduje „ostemplowanie" w okresie przejściowym banknotów euro znajdujących się w obiegu w Grecji specjalnymi magnetycznymi znaczkami. W niemieckim resorcie finansów od lata ub.r. działa grupa robocza, pracująca nad różnymi scenariuszami rozwoju sytuacji w strefie euro, w tym nad planem awaryjnym na wypadek wyjścia Grecji. Deutsche Telekom wysłał do swojej greckiej firmy OTE ekspertów, mających pomóc jej się przestawić w rozliczeniach na drachmy, a niemiecka sieć supermarketów Metro przystosowuje do zmian kasy i metkownice w greckich sklepach.
Analitycy Morgana Stanleya oceniają na 35 proc. prawdopodobieństwo scenariusza, w którym Grecja opuszcza strefę euro i wywołuje to umiarkowane rozlanie się kryzysu po innych krajach z peryferii eurolandu. Tymczasem Bank of Tokyo Mitsubishi-UFJ twierdzi, że Grecja porzuci euro już 2 czerwca.