Według szacunków ekonomistów, gdyby nie ten czynnik, największa gospodarka świata rozwijałaby się w tempie szybszym o 0,1–0,5 pkt proc. Z ankiety Reutera wśród ekonomistów wynika, że w tym roku PKB Stanów Zjednoczonych powinien zwiększyć się średnio o 2,3 proc. i o 2,4 proc. w następnym. Skala możliwych strat byłaby uzależniona od skali hamowania negatywnych procesów i stabilizacji sytuacji na rynkach.
Z powodu kryzysu w strefie euro ucierpieć może wymiana handlowa. Udział państw Unii Europejskiej w eksporcie z USA wynosi 19 proc., zaś na państwa unii walutowej przypada 13 proc. Wpływ tego eksportu na produkt krajowy brutto Stanów Zjednoczonych jest jednak niewielki, gdyż jego udział wynosi zaledwie 1,3 proc.
Gdyby Grecja opuściła strefę euro, pojawiłyby się spekulacje co do zdolności przetrwania unii walutowej. Zachwiałoby to rynkami finansowymi, miałoby negatywny wpływ na inwestycje biznesu i akcję kredytową banków. Spadek kursów akcji wpłynąłby na stan zamożności konsumentów i ich skłonność do wydawania pieniędzy. Z kolei nurkujące ceny surowców wprawdzie pomogłyby importerom, ale zaszkodziłyby perspektywom wzrostu w krajach je eksportujących.
Gdyby Grecja wyszła ze strefy euro w sposób niekontrolowany, co jest najgorszym scenariuszem, potaniałyby obligacje hiszpańskie i włoskie, niebotycznie wzrosłyby rentowności tych papierów. Powstałaby sytuacja, w której klienci tamtejszych banków masowo wycofywaliby pieniądze, inwestorzy szukaliby schronienia w USA, dolar drożałby, a euro taniało. Europejskim bankom zaczęłoby brakować funduszy. Na rynkach globalnych zapanowałby chaos.
Jego skutki USA odczuwałyby nie tylko w wymianie handlowej, ale także poprzez powiązania finansowe, nastroje biznesu i konsumentów.