Ale wcześniej sondaże mocno się myliły przed referendum z 2001 r., w którym Irlandczycy odrzucili traktat nicejski, i referendum z 2008 r., w którym odrzucono traktat lizboński. Przy niskiej frekwencji wynik może więc sprawić niespodziankę.
Ewentualny negatywny wynik irlandzkiego referendum nie ma szans zablokować wprowadzenia paktu w życie. By zaczął on obowiązywać, musi go bowiem przyjąć 12 z 17 państw strefy euro. Ponieważ jednak Irlandia jest jedynym państwem, w którym rząd był zmuszony dać się wypowiedzieć obywatelom na temat tej kontrowersyjnej umowy, wynik referendum może zostać potraktowany przez rynek jako test, czy Europejczycy chcą dalej „zaciskać pasa".
Ponadto, jeżeli Irlandia odrzuci pakt fiskalny, nie będzie mogła korzystać z pieniędzy Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM). Co prawda Irlandia spośród państw peryferii strefy euro radzi sobie najlepiej z wychodzeniem z kryzysu zadłużeniowego, ale jej władze chcą mieć „siatkę bezpieczeństwa" w postaci możliwości sięgnięcia po pieniądze ESM. Premier Enda Kenny, główne partie polityczne i środowiska biznesowe mocno więc agitowały za przyjęciem paktu.
Napięcie na rynkach wciąż podgrzewają informacje napływające ze strefy euro. Bank Hiszpanii ujawnił, że w kwietniu z krajowych banków wypłynęło za granicę 66,2 mld euro, najwięcej odkąd w 1990 r. zaczęto publikować statystyki na ten temat. Agencja Fitch obcięła ratingi kredytowe ośmiu hiszpańskich regionów. Ponadto ostrzegła, że uzna za bankruta państwo, które opuści strefę euro. Analitycy agencji Fitch ostrzegli, że taka secesja będzie również oznaczała masowe cięcie ocen kredytowych instytucji i firm pochodzących z tego kraju.
Tymczasem pojawiły się pogłoski, że Miedzynarodowy Fundusz Walutowy rozmawia z Hiszpanią na temat planu pomocowego. W reakcji na te doniesienia rzecznik MFW?odpowiedział, że fundusz rozważa różne scenariusze gospodarcze we wszystkich swoich panstwach czlonkowskich.