Produkt krajowy brutto spadł o 0,5 proc. w porównaniu z I kwartałem i o 0,9 proc. w stosunku do II kwartału ubiegłego roku. Ekonomiści przewidywali, że wskaźnik ten zmniejszy się o 0,2 proc. zarówno w stosunku kwartalnym, jak i rocznym.
Na prywatną konsumpcję Duńczycy wydali o 0,9 proc. mniej niż w pierwszych trzech miesiącach roku, a inwestycje były mniejsze aż o 4,2 proc. Najbardziej spadły wydatki na zakup samochodów – o 1,8 proc., i na usługi – o 1,9 proc. – Zarówno konsumenci, jak i spółki wstrzymują się z wydatkami ze względu na niepewność spowodowaną kryzysem zadłużeniowym w strefie euro. Tak słabe dane oznaczają, że rządowe prognozy dla całego roku mogą okazać się jedynie pobożnym życzeniem – uważa Jacob Graven, główny ekonomista w Sydbanku.
Dania nie może wydobyć się z podwójnego kryzysu w nieruchomościach i systemie bankowym, który zmusił spółki do likwidowania miejsc pracy i zdławił popyt konsumpcyjny. Mimo to rząd prognozuje, że cały bieżący rok Dania zakończy wzrostem PKB o 0,9 proc., i tak zresztą o wiele słabszym niż w Szwecji czy Norwegii. Ale duńska gospodarka jest o wiele bardziej zależna od tego, co dzieje się w strefie euro, niż jej skandynawscy sąsiedzi.
– Biorąc pod uwagę prognozy dla reszty Europy, trudno będzie Danii wypracować jakikolwiek wzrost gospodarczy w najbliższych kwartałach. W cokolwiek optymistycznym wariancie cały rok może skończyć się na zerze, ale w bardziej realistycznym PKB się zmniejszy – przewiduje Steen Bocian, główny ekonomista Danske Bank.