To prawdziwe zagrożenie – ostrzega Jun Azumi, japoński minister finansów. Zapowiada on, że wraz z początkiem października rząd może stracić możliwość emisji obligacji. By spłacać długi, będzie musiał sięgnąć do rezerw i jednocześnie bardzo mocno ograniczyć państwowe wydatki, co byłoby ciosem dla osłabionej gospodarki kraju.

Katastrofy tej można jednak uniknąć. Wystarczy, że izba wyższa parlamentu przyjmie ustawę o finansowaniu deficytu pozwalającą rządowi na sprzedaż do końca roku obligacji wartych 38,3 bln jenów (1,62 bln zł), co zapewni pokrycie 40 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych państwa. Przyjęcie tej ustawy może być jednak dużym wyzwaniem. Wyższa izba parlamentu jest kontrolowana przez opozycję, która deklaruje, że zablokuje ustawę, jeśli premier Yoshihiko Noda nie zgodzi się na przedterminowe wybory parlamentarne. Ustawa o finansowaniu deficytu musi zostać przyjęta najpóźniej 8 września, kiedy zakończy się sesja parlamentu. Następna okazja do jej przyjęcia będzie dopiero na początku października.

– Wciąż jest szansa na umowę w sprawie tej ustawy, gdyż japońska gospodarka jest osłabiona i wymuszone cięcia fiskalne zrobiłyby jej jeszcze więcej szkód. Finansowanie deficytu nie powinno się znaleźć w centrum politycznej wojny, ale widzimy podobne zachowania również w innych krajach – twierdzi Yasuo Yamamoto, ekonomista z Mizuho Research Institute.