Wartości podane w złotych również pokazują, że wartość eksportu odbiła – liczona w rodzimej walucie w lipcu zwiększyła się o ponad 11 proc. rok do roku. Ostatnio podobny wzrost notowany był po marcu tego roku.

„Imponującą", jak komentują analitycy, dynamikę naszej sprzedaży za granicę na początku trzeciego kwartału pokazują też opublikowane wczoraj dane NBP, zgodnie z którymi eksport zwiększył się o 12,7 proc. r./r. po wzroście zaledwie o 0,5 proc. w czerwcu. Najwyższy wzrost dotyczył eksportu dóbr inwestycyjnych (o 25,3 proc. r./r.). Poprawa salda handlowego spowodowała, że niedobór na rachunku bieżącym Polski zmniejszył się w lipcu do 1,02 mld euro z 1,24 mld euro w czerwcu. To też mniej, niż spodziewali się analitycy. W relacji do PKB nierównowaga w naszych obrotach z zagranicą zmniejszyła się tym samym do 4,3 proc. z 4,5 proc. w czerwcu.

Analitycy wskazują, że lipcowa poprawa w eksporcie to wynik odreagowania wyjątkowo słabego czerwca. – Eksporterzy odrabiali zaległości z poprzednich miesięcy, kiedy to zamówienia i dostawy były słabsze od zakładanych – mówi Andrzej Kochman z KUKE. Sprzyjająca była też niska baza sprzed roku i jeden dzień roboczy więcej niż w czerwcu. Prognozy nie są jednak optymistyczne. – W perspektywie kolejnych miesięcy oczekuję ponownego obniżenia dynamiki eksportu – mówi Tomasz Kaczor z BGK. – Eksport jest odporny na spowolnienie w strefie euro na tyle, że nie mamy do czynienia ze spadkiem rocznej dynamiki. Już w przyszłym miesiącu możemy zobaczyć spowolnienie do 2–3 proc. – prognozuje Jakub Borowski z Kredyt Banku.

W lipcu szybszy niż w poprzednich miesiącach był też wzrost wartości importu. Według danych NBP wzrósł on o 4,2 proc. wobec spadku o 6 proc. w czerwcu. Zgodnie z tym, co podał GUS, wartość importu wciąż jest niższa niż przed rokiem, ale głębokość spadku jest nieco mniejsza (-1,5 proc. po lipcu wobec -1,9 proc. po czerwcu).

Ekonomiści zwracają uwagę na to, że zwiększa się dysproporcja pomiędzy przyrostem eksportu i importu. – Patrząc na dane NBP, ta różnica wynosi już 8,5 pkt proc. i jest najwyższa od 2009 r. – zauważa Borowski. Co to oznacza? – Wyraźnie słabszy import jest sygnałem słabego popytu i pogłębiającego się spowolnienia w gospodarce krajowej – wyjaśnia Kaczor.