Jednocześnie do siedmiu krajów uważanych za twarde jądro strefy euro napłynęło około 300 miliardów euro. Tworzy się więc coś w rodzaju systemu bankowego dwóch prędkości, co może zablokować ożywienie gospodarcze w eurolandzie.
- Ucieczka kapitału prowadzi do dezintegracji strefy euro i zróżnicowania między jej peryferiami a jądrem – obawia się Alberto Gallo, analityk kredytowy w Royal Bank of Scotland. – Na peryferiach firmy za kredyt płacą 1-2 pkt procentowe więcej. Przy takim zróżnicowaniu nie można oczekiwać ożywienia gospodarczego –dodaje.
Ucieczka depozytów zmusza peryferyjne banki do podnoszenia ich oprocentowania. W przypadku greckich instytucji sięga ono nawet 5 proc., a wyższe koszty depozytów przekładają się na rosnące oprocentowanie kredytu dla firm i konsumentów. W lipcu średnie oprocentowanie takich pożyczek w Grecji wynosiło 7 proc., w Hiszpanii 6,5 proc., zaś we Włoszech 6,2 proc. W Niemczech, Francji i Holandii było to 4 proc., wynika z danych Europejskiego Banku Centralnego.
Ucieczka depozytów przyspieszyła w tym roku. Depozyty w bankach hiszpańskich od stycznia do końca lipca obniżyły się o 7 proc. w porównaniu z 4-proc. spadkiem w okresie poprzednich sześciu miesięcy. W przypadku Portugalii tempo wzrosło z 1 proc. do 6 proc., natomiast w Irlandii z prawie zerowego podskoczyło do 10 proc.
Banco Santander, największy bank w Hiszpanii i strategiczny udziałowiec BZ WBK, stracił 6,3 proc. krajowych depozytów w samym lipcu, zaś oszczędności złożone w Banco Popular Espanol, szóstym graczu na tym rynku, obniżyły się w tym samym miesiącu o 9,5 proc.