Przedstawiciele hiszpańskiego Ministerstwa Finansów wyjaśniają, że linia kredytowa z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM) wiązałaby się z mniejszymi niedogodnościami niż przyjęcie pakietu pomocowego podobnego do tego, jaki brały Portugalia czy Irlandia. Hiszpania nie musiałaby wcale sięgać po pieniądze z linii kredytowej, ale już samo uzyskanie dostępu do niej sprawiłoby, że Europejski Bank Centralny mógłby rozpocząć oczekiwany przez inwestorów skup hiszpańskich obligacji.
Perspektywy zwyżki
Według nieoficjalnych informacji madryckie Ministerstwo Finansów spodziewa się, że dzień po złożeniu prośby o pomoc, IBEX 35, główny indeks giełdy w Madrycie, może skoczyć o 15 proc., a rentowność hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich może spaść o 1,5 pkt proc., w okolice bezpiecznego poziomu 4 proc. To pozwoliłoby Hiszpanii zaoszczędzić około 9 mld USD na kosztach obsługi długu.
Hiszpański rząd zapowiada jednak, że z ewentualną prośbą o pomoc jeszcze poczeka. Nie złoży jej na rozpoczynającym się jutro szczycie przywódców państw UE. Oficjalnie argumentuje, że musi mieć najpierw jasność, jak taka prośba mogłaby wpłynąć na inne dotknięte przez kryzys kraje strefy euro. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że Madryt boi się, że mogą mu zostać podyktowane trudne warunki otrzymania wsparcia.
– Jeśli rzeczywiście hiszpański rząd poprosi o pomoc finansową, to będzie to duża zmiana jego dotychczasowego stanowiska. Koszt polityczny takiej prośby może być duży – wskazuje Robin Bew, główny ekonomista Economist Intelligence Unit.
Doniesienia z Hiszpanii przyczyniły się we wtorek do lekkich zwyżek na europejskich giełdach. Rentowność hiszpańskich obligacji dziesięcioletnich spadła do 5,8 proc. Madryckiemu rządowi udało się sprzedać roczne i półtoraroczne bony skarbowe warte łącznie 4,86 mld euro. Ich rentowność była nieco niższe niż na poprzednich aukcjach, przetarg ten uznano więc za sukces.