Stany Zjednoczone spadły w tym roku z 10 na 12 miejsce w Rankingu Dobrobytu obliczanym przez Legatum Institute, instytucję badawczą stworzoną przez nowozelandzkiego miliardera Christophera Chandlera. Degradację uzasadniono pogarszającymi się perspektywami amerykańskiej gospodarki, wzrostem kosztów założenia firmy, spadkiem eksportu amerykańskich dóbr technologicznych oraz mniejszym zaufaniem Amerykanów do rządu.
– Gdy USA zmagają się z tym, by odbudować fundamenty amerykańskiego snu, warto zadać sobie pytanie, który z kandydatów na prezydenta jest najlepiej przygotowany do tego, by prowadzić ten kraj do wzrostu dobrobytu i lepszego konkurowania z innymi państwami – wskazuje Jeffrey Gedmin, prezes Legatum Institute.
Alternatywny wskaźnik
To doroczne zestawienie uwzględnia oprócz wskaźników gospodarczych, warunki?do prowadzenia biznesu, jakość systemu edukacji, służby zdrowia i administracji rządowej, a także stan bezpieczeństwa publicznego i wolności obywatelskich. Ten indeks ma być alternatywą dla takich wskaźników siły gospodarczej jak PKB.
– Nasz wskaźnik pokazuje szeroki wachlarz czynników, które przyczyniają się do tego, że kraj odnosi sukces. Obejmuje on zarówno materialne bogactwo w tradycyjnym znaczeniu oraz przeświadczenie obywateli o ich dobrobycie. PKB samo w sobie nie jest wystarczającym wskaźnikiem, by ukazać dobrobyt państwa – wskazuje Gedmin.
Europejska zadyszka
Czołówkę rankingu zajmują bogate państwa skandynawskie: Norwegia, Dania i Szwecja. Co ciekawe, w pierwszej dziesiątce znalazła się również Irlandia, czyli jeden z krajów uznawanych za „słabe ogniwo" strefy euro. Pierwsze miejsce w kategorii „gospodarka" zdobyła Szwajcaria, pod względem najlepszych perspektyw dla przedsiębiorców króluje jednak Dania, a Norwegia zwycięża w kategorii „kapitał społeczny".