Z badań firmy analitycznej Ned Davis Research wynika, że w ostatnich 40 latach akcje producentów dóbr konsumpcyjnych, zarówno pierwszej potrzeby jak i wyższego rzędu, w trzech końcowych miesiącach hossy systematycznie notowały wyższe stopy zwrotu, niż szeroki rynek. Z kolei akcje spółek użyteczności publicznej i instytucji finansowych zostawały w tyle.
W ostatnich trzech miesiącach ta prawidłowość nie wystąpiła. Tylko w dwóch z czterech sektorów wytypowanych przez Ned Davis koniunktura była taka, jak zwykle przed końcem hossy. Indeks akcji producentów dóbr konsumpcyjnych wyższego rzędu zyskał 5,8 proc., w porównaniu z około 2,4 proc. w przypadku indeksu S&P 500, zaś indeks akcji spółek użyteczności publicznej stracił blisko 3 proc.
Odstępstwem od reguły opisanej przez analityków Ned Davis Reseach jest jednak zachowanie indeksów akcji producentów podstawowych dóbr konsumpcyjnych oraz spółek finansowych. Ten pierwszy w ostatnich trzech miesiącach ledwie drgnął, drugi zaś zyskał ponad 7 proc. Gdyby zbliżał się koniec hossy, powinno być odwrotnie.
Ale zdaniem Marka Hulberta, założyciela firmy analitycznej Hulbert Financial Digest i znanego publicysty portalu MarketWatch, koniec rynku byka i tak może być bliski. Oba odstępstwa od schematu zwiastującego końcem hossy mają bowiem wyraźne uzasadnienie.
To, że w ostatnich trzech miesiącach akcje producentów dóbr konsumpcyjnych pierwszej potrzeby były w niełasce inwestorów, może wynikać z pogorszenia nastrojów konsumentów, do której pod koniec ub.r. doprowadziło zagrożenie tzw. klifem fiskalnym. Świadczy o tym to, że walory te taniały głównie w ostatnich tygodniach grudnia. W tym roku, gdy wiadomo już, że USA udało się uniknąć klifu fiskalnego, akcje producentów podstawowych dóbr konsumpcyjnych wyprzedzają szeroki rynek. Jeśli taka sytuacja się utrzyma przez kilka tygodni, spełnione zostanie kolejne z kryteriów końca hossy.