To ostatnia monarchia znad Zatoki Perskiej, która postanowiła zwiększyć wydatki na poprawę losu swoich obywateli po ubiegłorocznym wybuchu powstania arabskiej wiosny. Arabia Saudyjska zaraz po tym, jak masowe protesty zmiotły władców Tunezji i Egiptu, zdecydowała się na program inwestycyjny w wysokości 130 mld USD.
Abu Dhabi nigdy nie otarł się nawet o kryzys zadłużeniowy, tak jak jego sąsiad Dubaj w 2009 r., któremu przyszedł wtedy z pomocą szacowaną na 20 mld USD. Ale po tym bolesnym doświadczeniu Dubaju, władze Abu Dhabi postanowiły przynajmniej czasowo ograniczyć tempo inwestycji, a już na pewno nie witano tam fanfarami każdego rozpoczętego projektu. Chodziło też o to, by nabrać pewności, że pieniądze wydawane są właśnie tak, by zapobiec jakiemukolwiek wybuchowi ekonomicznego niezadowolenia, które gdzie indziej kończyło się ogólnonarodowym powstaniem.
Wprawdzie poszczególne projekty inwestycyjne w Abu Dhabi były zapowiadane już wcześniej, ale dopiero opublikowanie całego programu na najbliższe lata uwidoczniło skalę tego przedsięwzięcia. W grudniu rozpoczęto budowę portu kontenerowego w celu zróżnicowania gospodarki. Za prawie 3 mld USD powstanie nowy terminal na lotnisku, a na ponad 600 mln USD opiewa kontrakt na budowę oddziału Luwru w Abu Dhabi.