Za złotego trzeba obecnie zapłacić niemal 6,5 korony, w porównaniu z niespełna 6,2 w środę. To najwięcej od wiosny 2010 r.
Główna stopa procentowa w Czechach od listopada ub.r. jest bliska zera. Po tym, jak we wrześniu inflacja wyhamowała do 1 proc. w ujęciu rocznym, z 1,3 proc. miesiąc wcześniej, czeski bank centralny uznał, że musi sięgnąć po niekonwencjonalne metody łagodzenia polityki pieniężnej, aby przywrócić inflację do celu na poziomie 2 proc.
"Rada CNB postanowiła, że zacznie wykorzystywać kurs waluty jako dodatkowy instrument łagodzenia polityki pieniężnej. CNB będzie interweniował na rynku walutowym, aby osłabić koronę tak, aby jej kurs był zbliżony do 27 koron za euro" - oświadczyła czeska instytucja w czwartkowym komunikacie.
Osłabienie korony ma na celu podwyższenie cen towarów z importu, co powinno oddalić zagrożenie deflacją. Z przedstawionej dzisiaj projekcji CNB wynika, że bez interwencji na rynku walutowym inflacja nie wróciłaby do 2 proc. przed I kwartałem 2015 r. Dzięki interwencjom, ma to nastąpić pod koniec 2014 r.
Decyzja ta zaskoczyła ekonomistów. Wprawdzie CNB już wcześniej deklarował że nie wyklucza interwencji, a wicegubernator Vladimir Tomsik pod koniec października oświadczył w wywiadzie, że są one niezbędne, ekonomiści sądzili, że ożywienie gospodarcze powstrzyma bank centralny od sięgnięcia po to narzędzie.