Do takich wniosków prowadzi opublikowane we czwartek sprawozdanie ze styczniowego posiedzenia Rady Prezesów EBC. Taki dokument frankfurcka instytucja przedstawiła po raz pierwszy. Zdecydowała się na taki krok jako ostatnia spośród głównych banków centralnych.
- Publikowanie opisów posiedzeń decyzyjnych gremiów tylko częściowo jest są motywowane chęcią zwiększenia przejrzystości banków centralnych. Należy w tym widzieć także kolejny kanał komunikacji banku centralnego z uczestnikami życia gospodarczego. W końcu nie są to obiektywne, wszechstronne i szczegółowe zapisy tego, co zostało powiedziane. A skoro tak, to trzeba przyjąć, że to, co się w tych dokumentach znajduje, zostało tam wprowadzone celowo – tłumaczy intencje EBC Marc Chandler, główny strateg walutowy Brown Brothers Harriman.
Na styczniowym posiedzeniu Rada Prezesów EBC postanowiła rozszerzyć prowadzony od jesieni program QE, polegający na skupie aktywów za wykreowane pieniądze. Od marca do tych aktywów zamierza dodać obligacje skarbowe państw eurolandu, a wartość skupu powiększyć z około 10 mld euro miesięcznie do 50 mld euro miesięcznie.
Opublikowany we czwartek dokument pokazuje, że wśród członków Rady Prezesów panowała zgoda, że QE nie jest sprzeczny z unijnym prawem. Wcześniej takie zastrzeżenia zgłaszał m.in. Jens Weidmann, prezes Bundesbanku.
Niektórzy członkowie Rady uważali jednak, że ze skupem obligacji skarbowych należy jeszcze poczekać i wskazywali, że program ten może mieć niepożądane skutki uboczne. Ostrzegali, że polityka EBC może doprowadzić do wzrostu cen papierów nie objętych skupem, m.in. obligacji spółek oraz akcji. A to mogłoby sprawić, że inwestorzy przestaliby właściwie oceniać ryzyko inwestycyjne. Większość członków Rady Prezesów była jednak zdania, że nawet gdyby takie problemy faktycznie się pojawiły, powinna się nimi zająć polityka makroostrożnościowa.