Czy uważa pani, że ryzyko polityczne w Polsce już zostało w pełni odzwierciedlone w cenach aktywów, czy też czeka nas dalsza przecena ze względu na powyborczą niepewność?
Nasi analitycy zajmujący się rynkiem akcji wciąż są nastawieni ostrożnie wobec polskich aktywów, zwłaszcza akcji firm z sektora użyteczności publicznej. Jest to oczywiście związane z niepewnością co do środowiska regulacyjnego. Jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach, więc potrzeba jeszcze czasu, by sytuacja się wyklarowała. Jeśli chodzi o kwestie makroekonomiczne, to potwierdza się moja opinia, że możliwe negatywne niespodzianki zostały już wcześniej odzwierciedlone w kursie złotego i rentownościach polskich obligacji. Nominacje ministra rozwoju i ministra finansów potwierdzają, że polityka gospodarcza nowej ekipy rządzącej będzie bardziej umiarkowana, niż mówiły najgorsze scenariusze. Wierzymy więc w polskie obligacje w długim terminie i w złotego w średnim terminie. Oczywiście polski rynek może czekać jeszcze około miesiąca niepewności. W kraju jest dużo politycznego hałasu związanego z powstawaniem nowego rządu i jego przyszłą polityką, ale pamiętajmy również, że grudzień to czas bardzo ważnych decyzji podejmowanych przez Fed i Europejski Bank Centralny. Z tego powodu w krótkim terminie będzie dużo zmienności na rynkach.
Czy działania Fedu i EBC będą wpływały na polski rynek i działania polskiego banku centralnego bardziej niż czynniki krajowe?
Czynniki krajowe przemawiają za tym, by Rada Polityki Pieniężnej cięła stopy procentowe. Ale obawy związane z polityką kluczowych banków centralnych świata skłaniały ją w tym roku do ostrożności. Myślę, że nadal będzie ona ostrożna. Nie można wszak ignorować ryzyka z perspektywy rynku walutowego oraz rynku obligacji.
Jak polityka nowego rządu będzie wpływała na postrzeganie Polski przez inwestorów z rynków finansowych?