Umocnienie jena uderza w nastroje na tokijskiej giełdzie. Indeks Nikkei 225 stracił w poniedziałek 0,4 proc., a od początku roku już ponad 17 proc.

Przez ostatnie 13 tygodni z rzędu inwestorzy zagraniczni wycofywali pieniądze z japońskiego rynku akcji. Sprzedali w tym czasie papiery warte 46 mld USD. Silniejszy jen jest bowiem uznawany za czynnik, który negatywnie wpływa na wyniki japońskich eksporterów. Umocnienie jena jest też traktowane przez rynek jako sygnał sugerujący, że polityka gospodarcza rządu Shinzo Abego, tzw. abenomika, oparta m.in. na osłabianiu narodowej waluty, przestaje działać.

– Brak wiary w abenomikę, zerowe rezultaty działań stymulacyjnych Banku Japonii, ryzyko spadku zysków spółek z powodu umacniającego się jena – nie jest zaskoczeniem, że inwestorzy zagraniczni chcą zrewidować swoje inwestycje w japońskie akcje – wskazuje Hitoshi Ishiyama, główny strateg w Sumitomo Mitsui.

Jak bardzo może się jeszcze umocnić jen? Eisuke Sakakibara, były oficjel z tokijskiego Ministerstwa Finansów odpowiedzialny za interwencje walutowe (ze względu na swoją skuteczność znany w latach 90. jako „Mr. Yen"), trafnie przewidział tegoroczne umocnienie japońskiej waluty i spodziewa się, że przed końcem roku dolar może kosztować 100 jenów. Oznaczałoby to, że kurs znalazłaby się na podobnym poziomie jak w końcówce 2013 r. Średnia prognoz analityków zebrana przez agencję Bloomberga mówi jednak, że jen znów zacznie tracić na wartości. Na koniec roku jeden dolar ma kosztować 118 jenów. Na początku stycznia średnia prognoz mówiła jednak o 125 jenach za 1 dolara.

Tegoroczne umocnienie jena było początkowo skutkiem ucieczki inwestorów do „bezpiecznych przystani", do których zaliczają się m.in. japońskie obligacje. Później jednak spekulanci zaczęli coraz silniej grać na aprecjację japońskiej waluty. Według danych amerykańskiego regulatora CFTC w tygodniu zakończonym 5 kwietnia zawarto 98 tys. kontraktów terminowych na umocnienie jena. W połowie grudnia było ich 24 tys.