Wystartował siedem tygodni po pierwszej inauguracji prezydentury Baracka Obamy w styczniu 2009 roku. W ostatnich 19 miesiącach zmagał się z 10-proc. spadkiem, ale udałó mu się uniknąć najgorszego - 20-proc. zjazdu oznaczającego jego kres i początek panowania niedźwiedzia.
Byk Obamy trzyma się na nogach 2607 dni, co jest drugim osiągnięciem w historii amerykańskiego rynku. To osiągnięcie równe temu z okresu 1949-1956, kiedy w Białym Domu władzę sprawowali Harry Truman i Dwight D. Eisenhower. Palmę pierwszeństwa dzierży byk internetowy, który trząsł rynkiem giełdowym przez 3452 dni w ostatniej dekadzie minionego stulecia.
Kondycja rynku jednak nie jest najlepsza. Widać zmęczenie materiału. Po raz pierwszy w tym okresie byka stopa zwrotu z indeksu Standard&Poor's500 za minione 12 miesięcy jest ujemna, a spółki wchodzące w skład tego indeksu mają wyniki najgorsze od sześciu lat. Co więcej, ekonomiści ciągle rewidują w dół swoje prognozy wzrostu gospodarczego a inwestorzy wycofują pieniądze z rynku akcji w bezprecedensowo szybkim tempie.
Tego rodzaju zagrożenia wszakże nie są niczym nowym i spekulowanie, że coś może położyć kres obecnemu rynkowi byka byłoby pozbawione sensu. Przecież zawsze, kiedy pojawiały się pierwsze symptomy kłopotów Rezerwa Federalna i inne wiodące banki centralne zasilały systemy finansowe nowym zastrzykiem gotówki.
- Nie przypominam sobie, aby w okresie powojennym inny rynek byka był tak chronicznie i uporczywie bojaźliwy jak obecny - wskazuje Jim Paulsen, główny strateg inwestycyjny Wells Capital Management Inc.(337 miliardów dolarów aktywów) w Minneapolis. Powiada, że inwestorzy zawsze są przygotowani na koniec świata, ale niechętnie ponownie dają się wciągać w grę na Wall Street.