Ta zwyżka była jednak krótkotrwała. Po godz. 15 baryłka ropy kosztowała 48,9 USD. Rynek zareagował wyprzedażą na wieść, że kraje OPEC nie porozumiały się w sprawie cięć produkcji. Polityka naftowego kartelu pozostaje więc bez zmian. Uczestnicy spotkania porozumieli się jedynie w sprawie wyboru Nigeryjczyka Mohammeda Barkindo na nowego sekretarza generalnego OPEC.

Niewielu analityków spodziewało się, że na czwartkowym spotkaniu OPEC dojdzie do przełomu. Zwłaszcza że przed jego rozpoczęciem saudyjski minister ds. ropy naftowej Khalid al-Falih przekonywał, że nie przyniesie ono żadnego „szoku". Mówił również, że dotychczasowa strategia organizacji przynosi sukces, a rynek zbilansuje się przy cenie wyższej niż obecna.

– Wydaje się, że nie ma logicznego powodu, by główni gracze, tacy jak Saudyjczycy, zmieniali kierunek działań, zwłaszcza że wygląda na to, iż ta strategia działa – twierdzi Ric Spooner, analityk z firmy CMC Markets.

Od dołka ze stycznia cena ropy gatunku Brent wzrosła o blisko 80 proc. Przez ostatni miesiąc skoczyła o 30 proc., co jednak było głównie skutkiem zaburzeń w podaży surowca. Wielkie pożary lasów doprowadziły do wyłączenia wielu pól naftowych w Kanadzie, a w Nigerii terroryści atakowali rurociągi. Ropa jest jednak wciąż tańsza o blisko 25 proc. niż rok temu i o ponad 50 proc. niż w czerwcu 2014 r. Tegoroczne zwyżki cen surowca nie są więc wielkim ciężarem dla konsumentów.