Rentowność niemieckich obligacji dziesięcioletnich sięgnęła w czwartek rekordowo niskiego poziomu 0,034 proc. Część analityków wskazuje, że w nadchodzących dniach może się stać ujemna. Dziesięciolatki z negatywnymi rentownościami mają już Japonia i Szwajcaria, a w przypadku niemieckich papierów ujemną dochodowość mają już wszystkie obligacje o zapadalności mniejszej niż dziesięć lat.
EBC i Azjaci
Spadają również rentowności dziesięciolatek niemal wszystkich państw Europy Zachodniej. Brytyjskie zmniejszyły się do rekordowo niskiego poziomu 1,224 proc. Francuskie spadły do 0,4 proc. i niewiele ich już dzieli od rekordu pobitego wiosną 2015 r. Podobnie jest w przypadku włoskich obligacji dziesięcioletnich, których rentowność wynosiła w czwartek po południu już zaledwie 1,4 proc. Trend ten nie ogranicza się jednak do Europy. Rentowność amerykańskich dziesięciolatek spadła w tym roku w podobnym tempie jak niemieckich – z 2,27 proc. na początku stycznia do 1,68 proc. w czwartek. Stało się to pomimo tego, że inwestorzy oczekiwali przez większą część pierwszego półrocza, iż Fed dokona w 2016 r. dwóch podwyżek stóp procentowych.
Jednym z czynników, który napędza apetyt inwestorów na obligacje z rynków rozwiniętych, jest polityka banków centralnych – a zwłaszcza poszerzony w kwietniu program QE Europejskiego Banku Centralnego. Ostatnio doszedł do tego niepokój związany z ewentualnym Brexitem, zwiększający popyt na bezpieczne aktywa, jakimi są m.in. niemieckie obligacje.
– Rentowność niemieckich dziesięciolatek bardzo niewiele dzieli od wkroczenia na negatywne terytorium, a głosowanie w sprawie Brexitu może je tam zepchnąć – twierdzi Martin van Vliet, strateg z ING.
– Nie ma tradera, który sprzedawałby na krótko niemieckie obligacje przed brytyjskim referendum ws. Brexitu – przyznaje Christoph Rieger, strateg z Commerzbanku.