Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego, dyrektora departamentu inwestycji Investors TFI, w reakcji na Brexit w kolejnych dniach należy oczekiwać gwałtownej i negatywnej reakcji uczestników rynku, szczególnie na europejskich parkietach. - W trakcie pierwszej sesji po referendum indeksy giełdowe powinny zniwelować w całości ostatnią falę czterodniowych wzrostów. Natomiast w ciągu kolejnych dwóch tygodni główne indeksy europejskie będą się musiały zmierzyć się z tegorocznymi dołkami - ocenia ekspert.

Wskazuje, że test poziomów osiągniętych w pierwszej połowie lutego bieżącego roku oznacza 10-15-procentowe spadki indeksów w Paryżu i we Frankfurcie. - Również na warszawskim parkiecie należy oczekiwać powrotu indeksu WIG do poziomu 42 tys. punktów osiągniętego pod koniec stycznia. Natomiast indeksy na Wall Street oraz na rynkach wschodzących, ze względu na względne „oddalenie" od europejskich problemów, mogą zostać potraktowane przez inwestorów nieco łagodniej niż Stary Kontynent. W ich przypadku testowanie tegorocznych dołków jest mało prawdopodobne – uważa.

W ocenie Niedzielewskiego po pierwszym szoku wszystkie strony przystąpią do umniejszania wagi tego wydarzenia i do przekonywania o wzajemnej skłonności do uregulowania spraw gospodarczych. - Nawet zwolennikom Brexitu nie chodzi przecież o zatrzymanie wymiany handlowej. Poza tym sam proces wychodzenia Wielkiej Brytanii potrwa co najmniej dwa lata, podczas których respektowane powinny być dotychczasowe reguły gry w UE. Dlatego, paniczna wyprzedaż z pierwszych dwóch tygodni po referendum powinna być traktowana - mimo wszystko - jako okazja inwestycyjna. Na podobnej zasadzie jak dwa ostatnie rynkowe tąpnięcia: z sierpnia 2015 r. i stycznia tego roku – uważa ekspert Investors TFI.