Strategia polegająca na kupowaniu akcji w ekstremalnym momencie po głębokich spadkach jest charakterystyczna dla obecnego okresu byka, ale w tym roku przeszła samą siebie. Jest opłacalna jak rzadko kiedy. Indeks podążający za wyprzedanymi akcjami ze wskaźnika Russell 3000 wzrósł o 28 proc.
Żywotność strategii polegających na wykorzystywaniu zwrotnego momentu na rynku akcji to dar dla tych traderów, którzy w przeciwnym razie byliby sparaliżowani przez rynek. Przecież przez 13 miesięcy niemal stał w miejscu zanim osiągnął nowe szczyty na początku lipca. Po 11-proc. stratach w ciągu pierwszych dwóch miesięcy tego roku i 5,3-proc. spadku po brytyjskim referendum amerykańskie spółki szybko odzyskiwały grunt i odrabiały straty wynikłe z sytuacji gospodarczej, słabszych zysków i zamieszania w na świecie.
- Przemierzyliśmy drogę od rynku inwestora do rynku tradera, co oznacza, że teraz trzeba przysiąść i zdać się na analizę techniczną – wskazuje Tom Siomades, szef Hartford Funds Investment Consulting Group, mającej w zarządzaniu aktywa o wartości 76 miliardów dolarów. Jego zdaniem kupowanie w dołku nie jest optymalną strategią, ale przynosi ona zyski.
Amerykański rynek akcji w tym roku był tak odporny, iż nawet analitycy przewidujący , że otoczenie inwestycyjne będzie niesprzyjające znaleźli się po niewłaściwej stronie, kiedy Standard&Poor's500 bił rekordy. Wyboistą drogę wygładziły takie czynniki jak napływ pozytywnych danych gospodarczych oraz zapewnienia banków centralnych o utrzymaniu luźnej polityki pieniężnej.
Rynek okazał się wyjątkowo dojrzały do gry na odbicie kursów akcji po okresie przedłużającej się wyprzedaży na początku roku i gwałtownym nurkowaniu po brytyjskim referendum.