Polityczna niepewność zaczęła ciążyć francuskiej giełdzie. O ile CAC 40, główny indeks giełdy w Paryżu, przez ostatnie pięć miesięcy zyskał ponad 10 proc., a od początku roku wzrósł o prawie 3 proc., o tyle przez ostatnie pięć sesji spadł o niemal 2 proc. Pogorszenie nastrojów na francuskim rynku akcji to m.in. reakcja na sondaże, które wskazują, że wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich jest bardzo niepewny. Głosowanie to ma odbyć się 23 kwietnia, czyli już w niedzielę.
Czerwone widmo
Dotychczas inwestorzy uznawali za główne ryzyko zwycięstwo wyborcze Marine Le Pen, kandydatki Frontu Narodowego, opowiadającej się m.in. za wyjściem Francji ze strefy euro. Sondaże wskazują, że może ona liczyć na 22 proc. głosów i jeśli nawet wygra w pierwszej turze, to w drugiej powinna przegrać z bardziej umiarkowanym kandydatem. A nawet jeżeli wyborcy sprawią niespodziankę i Le Pen wygra wybory, to i tak jej partia nie zapewne nie zdobędzie większości w parlamencie i nie zdoła rozpisać referendum o wyjściu Francji ze strefy euro. Inwestorzy zdołali się już więc do pewnego stopnia oswoić z ryzykiem związanym z Le Pen.
Dotąd sondaże wskazywały, że szefowa Frontu Narodowego zmierzy się z Emmanuelem Macronem, byłym ministrem gospodarki w lewicowym rządzie (i zarazem byłym bankierem inwestycyjnym u Rothschilda), lub z centroprawicowcem Francois Fillonem, obiecującym wolnorynkowe reformy. W ostatnich tygodniach sporo jednak zyskał kandydat, którego wybór byłby koszmarem dla inwestorów – Jean-Luc Melenchon z lewicowego ugrupowania Francja Niepokorna. Istnieje ryzyko, że to on zmierzy się z Le Pen w drugiej turze, i ten scenariusz wyraźnie rynki niepokoi.