Jak wylicza Werner Hoyer, prezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI), poza 2,2 mln nowych miejsc pracy inwestycje kierowanego przez niego banku mają przynieść 2,3 proc. wzrostu europejskiego PKB. Jak przekonują eksperci EBI oznacza to, że nawet w sektorach i regionach, w które dekadę temu uderzył kryzys inwestycje Grupy EBI przyczyniają się do tworzenia miejsc pracy i wzrostu PKB.
- Jesteśmy dobrym inwestorem. Naszym zadaniem nie jest jednak konkurowanie z bankami komercyjnymi. Stawiamy na zrównoważony rozwój i spójność Unii Europejskiej. Przyczyniamy się do konwergencji. Finansujemy projekty prywatne bądź publiczne. Nie chodzi jednak o finansowanie pomysłów w układzie krajowym według zamierzeń poszczególnych państw - mówi Hoyer.
A te zmagają się z różnymi problemami. Przykładowo Rumunia, w której brakuje infrastruktury transportowej wydaje się cierpieć m.in. z powodu braku państwowego banku rozwoju takiego jak niemiecki KfW czy polski Bank Gospodarstwa Krajowego. - Wiele państw doszło do wniosku, że dobrze mieć taki bank, ale nie jest to panaceum na wszystkie bolączki. Poza Rumunią są też inne kraje bez takiego banku i radzą sobie dużo – ocenia Hoyer. - W krajach takich jak Rumunia i Bułgaria nasz bank mocno pomaga w wykorzystaniu pieniędzy z polityki spójności łącząc dotacje z tej polityki z kredytami z EBI - podkreśla.
Hoyer przekonuje, że wszędzie dogląda interesów EBI. - Grecja, Cypr, Portugalia, Włochy - tam bywam najczęściej, ale też w nowych krajach członkowskich UE. W biurze w Grecji mieliśmy pierwotnie 2-3 osoby, ale to nie zadziałało. Teraz mamy tam duże biuro z dwudziestoma osobami. Grecja wymaga zaangażowania na miejscu. Musi kontynuować reformy – tłumaczy szef EBI.
Europejski Bank Inwestycyjny ma i swoje problemy będące pochodną problemów całej UE. Nad EBI unosi się wyraźny i jednocześnie niejasny duch brexitu. - Trudno mi mówić o brexicie, bo to sytuacja przegrany-przegrany dla Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii, ale także dla EBI m.in. dlatego, że Wielka Brytania jest jednym z głównych akcjonariuszy EBI. Tracimy jednego z czterech głównych udziałowców obok Niemiec, Francji i Włoch (kraje te mają równy udział w subskrybowanym kapitale EBI – red.) – wyjaśnia Hoyer i przypomina, że państwa członkowskie UE, Rada i Komisja Europejska zdecydowały o jednolitych negocjacjach z Brytyjczykami. EBI nie prowadzi więc żadnych rozmów na ten temat choć jego eksperci doradzają w negocjacjach. Co ciekawe, Hoyer już po ogłoszeniu wyniku referendum przesądzającego o wyjściu tego kraju z UE awansował Brytyjkę na jedno ze stanowisk dyrektorskich. Aktualnie pracownicy instytucji europejskich, także w Luksemburgu, mówią w kuluarach, że Brytyjczycy po wyjściu ich kraju z UE zachowają swe stanowiska w unijnych urzędach, ale nie będą awansowani.