Korona czeska zyskała w tym okresie aż 17,6 proc. wobec amerykańskiej waluty i 5,1 proc. do euro. W kwietniu Czeski Bank Narodowy (CNB) przestał bronić kursu minimalnego korony wobec euro. Wcześniej, przez wiele miesięcy, wielu spekulantów grało na to, że kurs minimalny zostanie porzucony. W piątek za 1 euro płacono 26,7 korony, czyli kurs znalazł się na podobnym poziomie jak jesienią 2013 r. Analitycy ING wskazują, że może on dojść w ciągu kilku miesięcy do 25 koron za 1 euro.
– Umiarkowana aprecjacja pozwala CNB na kolejne podwyżki stóp procentowych, by zbudować w ten sposób arsenał na trudniejsze dni. Uważamy, że bank centralny postrzega obecną sytuację jako „nową normalność" i jest gotowy na kolejne podwyżki stóp procentowych – twierdzi Jakub Seidler, analityk ING.
Złoty umocnił się od początku roku ponad 16 proc. wobec dolara i 3,75 proc. do euro. Nasza waluta korzystała ze wzrostu apetytu na ryzyko na światowych rynkach, ale wielu inwestorów doceniało również stosunkowo dobrą sytuację gospodarczą w Polsce i zmniejszenie się czynników ryzyka dla naszego kraju. W piątek po południu za 1 USD płacono 3,58 zł, czyli tyle co na początku 2015 r., 1 euro kosztowało zaś 4,23 zł, a więc tyle co w lipcu. – Złoty pozostaje mocny, zarówno na tle koszyka rynków wschodzących, jak i Europy Środkowo-Wschodniej, czekając na dalszy rozwój sytuacji wokół dolara amerykańskiego. Czynniki polityczne w Europie (Katalonia, formowanie się koalicji w Niemczech) zeszły na dalszy plan, a inwestorzy skupiają się na potencjalnym kandydacie na przyszłego szefa Fedu (którego nastawienie może w pewnym stopniu determinować szybkość normalizacji polityki monetarnej) – wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.
Bardzo dobrze na tle innych walut z rynków wschodzących prezentuje się również forint. Od początku roku zyskał 12,4 proc. wobec dolara i 0,4 proc. wobec euro. Za 1 euro płacono w piątek 308 forintów. Co prawda kursowi wciąż sporo brakuje do sierpniowego dołka (302 forinty za 1 euro), ale wielu analityków sądzi, że dalsze umocnienie węgierskiej waluty będzie niewygodne dla banku centralnego. – Jeśli poziom wynoszący 307–308 forintów za 1 euro nie okaże się wystarczający do powstrzymania aprecjacji, to będą musieli coś zrobić – uważa Janos Samu, trader z Concorde Securities.