Dzisiaj Wenezuela jest krajem hiperinflacji oraz pustych sklepowych półek, z którego uciekły miliony ludzi. 40 lat temu jednak Wenezuelczycy latali do Miami na zakupy w markowych sklepach, a cały region zazdrościł im bogactwa. Obecnie Argentyna jest synonimem kraju będącego seryjnym bankrutem, kiedyś zaliczała się jednak do grona najbogatszych państw. Kuba pod rządami komunistów boryka się z niedostatkiem i zacofaniem, ale wcześniej była atrakcyjniejszym niż USA miejscem dla imigrantów zarobkowych z Europy. Losy tych gospodarek Ameryki Łacińskiej pokazują, że dobrobyt nie jest dany wiecznie i można go łatwo roztrwonić.
Generał, który lubił budować
Wenezuela należy do krajów, które budowały swój dobrobyt na olbrzymich złożach ropy naftowej. Silna zwyżka cen ropy w ostatniej dekadzie pozwoliła socjalistycznemu prezydentowi Hugo Chavezowi na niesłychane rozdawnictwo socjalne (na które kraju już nie stać), a w latach 70. demokratycznym rządom na rozbudowę przemysłu ciężkiego. Był jednak w dziejach Wenezueli okres, w którym wzrostowi dobrobytu nie towarzyszył znaczący skok cen ropy. Były nim rządy prezydenta gen. Marcosa Pereza Jimeneza w latach 1952–1958. Cena ropy wzrosła w tym okresie jedynie z 2,92 USD za baryłkę, do 3 USD za baryłkę, więc do państwowego skarbca nie napłynęła szeroka rzeka surowcowego kapitału. Perez Jimenez wykorzystał jednak dostępne w budżecie środki na uruchomienie śmiałych programów infrastrukturalnych. Zbudowano wtedy m.in. najważniejszą autostradę w kraju, dziewięciokilometrowy most nad jeziorem Maracaibo, wielką elektrownię wodną w Guri, a ponadto wiele szpitali, szkół, budynków administracyjnych, osiedli mieszkalnych, elektrowni, rafinerii, dróg, mostów, tuneli i lotnisk, z których kraj do dzisiaj korzysta. Niezrealizowane futurystyczne projekty, takie jak miejskie podwieszane kolejki, są omawiane na blogach poświęconych architekturze i epoce Pereza Jimeneza. Ten dyktator rozumiał, że musi przekształcić model gospodarczy Wenezueli, tak by kraj rozwijał się również w okresach niskich cen ropy. Wenezuela osiągała wówczas znakomite wyniki gospodarcze. Jej PKB na głowę w 1956 r. plasował się w światowej czołówce. Dochody klasy średniej były na tyle dobre, że wycieczki do Włoch czy USA wykorzystywała ona jako okazje do tanich zakupów. Inflacja przez kilka lat nie przekraczała 1,4 proc., a kurs boliwara wenezuelskiego do dolara był ustawiony na sztywno na poziomie 3,35 boliwarów za 1 USD.
Perez Jimenez został obalony w wojskowym zamachu stanu z 1958 r., który przywrócił demokrację. Były dyktator był później sądzony za korupcję i nadużycia władzy, ale po pięciu latach oczekiwania na proces został wydalony do Hiszpanii. Ex post jego politykę (a szczególnie zadłużanie kraju) obwiniano o kryzys gospodarczy z lat 60. Dzisiaj jednak na jego rządy patrzy się głównie z nostalgią. „Można zaryzykować stwierdzenie, że po obaleniu reżimu generała Wenezuela nigdy już nie wróciła na podobne wyżyny rozwoju infrastrukturalnego, a czołowe miejsca w statystykach gospodarczych zamieniła na bicie rekordów w takich dziedzinach jak przestępczość czy korupcja" – napisał Wojciech Ganczarek w książce „Upały, mango i ropa naftowa".
W 1998 r. dożywający swoich dni w Hiszpanii Perez Jimenez udziela trzygodzinnego wywiadu dziennikarzowi Napoleonowi Bravo. Dziennikarz pyta go, czy po swoim „upadku" w 1958 r. próbował powrócić do władzy. Były prezydent poprawia go. Wyjaśnia, że nie doznał wrażenia, by upadł, a jego sytuacja materialna znacząco się nie pogorszyła. Jego zdaniem to Wenezuela upadła, a nie on.
W cieniu Evity
Innym krajem, który zaliczył spektakularny upadek, jest Argentyna. Dzisiaj trudno więc uwierzyć, że kiedyś zaliczała się ona do grona najbogatszych państw świata. Według danych Madison Project w latach 1895–1896 była nawet krajem o najwyższym na świecie PKB na głowę. W 1913 r. ten wskaźnik był dla niej wyższy niż dla Francji. Ponad dwa razy przewyższała wówczas Włochy pod względem PKB na głowę, a jej gospodarka stanowiła połowę PKB Ameryki Łacińskiej. Argentyna budowała swoje bogactwo przede wszystkim na sektorze rolniczym, a jej wołowina i pszenica zalewały cały świat. Co prawda Wielki Kryzys z lat 1929–1935 mocno w nią uderzył (tak jak w innych producentów rolnych), ale druga wojna światowa przyniosła nowy impuls rozwojowy. Argentyna bogaciła się na handlu z walczącymi stronami, a później przyciągnęła do siebie część kapitału zagrabionego przez Niemców w Europie.