10 września 2019 r., na 10 minut przed zamknięciem sesji na Wall Street, jakiś przewidujący trader kupił 82 tys. kontraktów (zwanych e-minis) na indeks S&P 500, grając na jego zwyżkę. Następnego dnia chiński rząd ogłosił, że wyłączy z podwyżek ceł część amerykańskich produktów. Prezydent USA Donald Trump zapowiedział natomiast, że przesunie podwyżkę ceł na część dóbr importowanych z Chin. Rynek przyjął to pozytywnie, a S&P 500 zyskał 11 września 47 pkt. Przewidujący trader zarobił na kontraktach około 190 mln USD. 3 września, w ostatnich minutach sesji na giełdzie Chicago Mercantile Exchange (CME), ktoś kupił 55 tys. kontraktów na S&P, również grając na zwyżkę. Kilka godzin później Carrie Lam, szefowa administracji Hongkongu, ogłosiła, że wycofa z lokalnej legislatywy kontrowersyjną ustawę o ekstradycji do Chin. Ustawa ta była iskrą, która wywołała wielkie protesty w Hongkongu. Rynek cieszył się więc z jej wycofania, a szczęśliwy trader zarobił na kontraktach 82,5 mln USD. Prawdziwy szczęśliwy traf przydarzył się jednak nieznanemu traderowi (lub grupie traderów), który 28 czerwca kupił 420 tys. kontraktów na S&P 500 na 30 minut przed końcem sesji. Zakupy te stanowiły 40 proc. dziennych obrotów tymi instrumentami. Prezydent Trump był w tym czasie na szczycie G20 w Osace. Następnego dnia spotkał się z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem i ogłosił, że dojdzie do wznowienia rozmów handlowych. Następne kilka sesji przyniosło zwyżki na Wall Street, a tajemniczy inwestor zarobił na kontraktach 1,8 mld USD. Transakcje te opisał niedawno magazyn „Vanity Fair", wskazując, że podobnych przypadków było ponoć więcej. Ktoś potrafi zadziwiająco trafnie obstawiać, w jakim kierunku będzie toczył się amerykańsko-chiński spór handlowy. I wygląda na to, że ma dostęp do poufnych informacji na ten temat. Czy uzyskuje je jednak w Białym Domu, czy też w Pekinie?
Szukanie winnego
„Timing i skala tych transakcji wzbudzają poważne podejrzenia, czy traderzy dostali informacje niedostępne publicznie, które wpłynęłyby na indeks S&P 500 (...) Wzywamy do szybkiego przeprowadzenia śledztwa w sprawie tego, czy doszło do wykorzystywania informacji poufnych do gry giełdowej lub czy doszło do innych oszukańczych zachowań w kontekście tych transakcji" – piszą demokratyczni kongresmeni Ted Lieu i Kathleen Rice w listach skierowanych do FBI, Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) oraz CFTC (regulatora rynku instrumentów pochodnych).
Być może najmocniejszą poszlaką wskazującą, że za tajemniczymi transakcjami stoi ktoś mający dojście do prezydenta, jest zdarzenie z 23 sierpnia. Tuż przed końcem sesji tajemniczy trader kupił 386 tys. kontraktów na S&P 500. Trzy dni później Trump poinformował, że chińscy oficjele dwukrotnie kontaktowali się telefonicznie z przedstawicielami jego administracji i zaproponowali wznowienie rozmów handlowych. Rynki zareagowały na to pozytywnie, a tajemniczy trader mógł potencjalnie zarobić na kontraktach 1,5 mld USD. Później okazało się, że Trump „podkoloryzował" rzeczywistość, a żadnych telefonów z Pekinu nie było (choć potem rzeczywiście zostały wznowione rozmowy handlowe). Wielu ludzi uznało wówczas, że prezydent celowo skłamał, by wysłać pozytywny sygnał rynkom. – To rynkowa manipulacja, która stanowi kryminalne naruszenie ustawy o giełdach z 1934 r. – oburzał się wówczas prawnik George Conway, znany krytyk prezydenta (i zarazem mąż Kellyann Conway, bliskiej doradczyni Trumpa).
O ile przeciwnicy prezydenta USA są skłonni obwiniać go osobiście lub jego otoczenie za te akty insider tradingu, o tyle jak na razie nie złapali nikogo za rękę. Poufne informacje wykorzystywane do przeprowadzania tych niezwykle zyskownych transakcji na kontraktach terminowych mogły zaś pochodzić zarówno z Białego Domu, jak i z Pekinu. Obie wersje są równoprawne w przypadku transakcji, które poprzedzały momenty łagodzenia wojny handlowej. Pewne poszlaki wskazują jednak na chińskie źródła tych manipulacji. Ktoś, kto 3 września kupował kontrakty, które zyskały na wycofaniu kontrowersyjnej ustawy w Hongkongu, prawdopodobnie miał dostęp do źródeł rządowych w Chinach (lub w samym Hongkongu). A jak ocenić transakcję z 13 września 2019 r., gdy ktoś sprzedał na krótko na giełdzie CME 120 tys. kontraktów na S&P 500, a kilka godzin później doszło do ataku na największą saudyjską rafinerię naftową? O atak ten jest obwiniany Iran, który jest wrogo nastawiony do USA, ale ma dobre stosunki z Chinami. Czy to możliwe więc, że Irańczycy podzielili się z Pekinem swoimi planami dotyczącymi uderzenia w Arabię Saudyjską, a ktoś z chińskich władz podzielił się tą informacją z zaprzyjaźnionym finansistą?
Jeden z traderów z CME stwierdził, że nie widział czegoś podobnego na rynkach od września 2001 r. Wówczas, tuż przed atakami terrorystycznymi na WTC i Pentagon, ktoś na dużą skalę sprzedawał kontrakty na akcje linii lotniczych, których samolotów użyto w trakcie tych zamachów. Sprawy tej nigdy nie wyjaśniono, a podejrzenie padło na Al-Kaidę (lub służby specjalne wspierających ją państw).