Reklama

Dużo musi się zmienić w strukturze polskiej gospodarki

– Naturalnym kierunkiem rozwoju są innowacje, wychodzenie na rynki międzynarodowe, skalowanie biznesu, budowa mocnych marek. To wymaga bardziej wysublimowanej polityki gospodarczej – mówi główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki.

Publikacja: 24.11.2025 06:00

Główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki

Główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki

Foto: Marcin Mizerski/materiały prasowe

Coraz więcej prognoz, w tym też niedawna projekcja NBP, buduje obraz polskiej gospodarki niczym tzw. goldilocks economy („gospodarki Złotowłosej”), czyli takiej „w sam raz” – z solidnym wzrostem gospodarczym, ale niegrożącym nadmierną presją inflacyjną, i ze stabilną inflacją w celu. Państwo też tak to widzą?

Polska gospodarka nie przestaje pozytywnie zaskakiwać. Tak było przez ostatnich 20-30 lati, i]] tak jest teraz. W tym roku kraje naszego regionu – Niemcy, Rumunia, Węgry, Słowacja – znów rozczarowują pod względem tempa wzrostu PKB. Tymczasem Polska wciąż ma szanse na wzrost gospodarczy nawet o 3,5 proc.

Co istotne, rośniemy pomimo stagnacji przemysłu. Naszą siłą napędową są usługi. Co więcej, nie są to tylko usługi tradycyjne – typu transport, logistyka – ale też nowoczesne: związane z napływem usług współdzielonych, z IT, oparte na wiedzy.

Jeśli chodzi zaś o inflację, to rzeczywiście jesteśmy gospodarką prawie zrównoważoną. Ustępują szoki wewnętrzne, ale też polityka pieniężna została w poprzednich latach dość mocno zacieśniona. Duży wpływ na spadek inflacji ma również otoczenie zewnętrzne, począwszy od cen surowców, poprzez mocny kurs walutowy, dobre zbiory, po import niskiej inflacji z Chin. Inflacja pozostanie niska w ciągu najbliższych 2-3 lat.

Czytaj więcej

Zmiana straszaka dla polskiego konsumenta

W ostatnim czasie również NBP zaczął podkreślać silny impuls dezinflacyjny dla Polski i całej UE ze strony gospodarki chińskiej.

Chińska nadwyżka handlowa jako procent globalnego PKB rośnie od lat. A teraz dodatkowo przymknięcie dostępu do rynku amerykańskiego spowodowało, że Chińczycy dużo więcej sprzedają do Europy. Teoretycznie Chiny mówią o próbie ograniczania podaży mocy produkcyjnej, ale nie widzimy, aby robili to z powodzeniem. Od trzech lat trwa tam deflacja producencka. Chinom nie udaje się też zbudować silnego rynku wewnętrznego, a podczas ostatniego plenum Partii Komunistycznej wybrzmiało, że nie tylko nowe technologie i AI są priorytetem rozwojowym, ale wciąż także tradycyjny przemysł. Chińczycy będą więc dalej zalewali swoją produkcją resztę świata.

Reklama
Reklama

Jak widzicie kwestię stóp procentowych? Głosy z Rady Polityki Pieniężnej sugerują, że okres dostosowań stopy referencyjnej może zakończyć się na poziomie 3,50-4 proc., a więc koniec cięć byłby już dość blisko. Z drugiej strony, w ostatnich miesiącach Rada jest bardziej jastrzębia w słowach, a gołębia w decyzjach.

Dla nas stopa referencyjna 3,50 proc. to środek przedziału możliwych scenariuszy. Nie spodziewamy się, aby spadła poniżej 3 proc. - zakładamy, że różnica między główną stopą w Polsce i strefie euro będzie wynosić przynajmniej 1 pkt proc.

Zakładamy też, że kumulacja pieniędzy unijnych w 2026 r. nie będzie aż tak duża jak sugerowałyby terminy. Są techniczne możliwości, aby część efektów dla gospodarki została przesunięta na 2027 r. Zatem naszym zdaniem nie ma ryzyka, aby kumulacja projektów w 2026 r. wywarła presję inflacyjną i przeszkodziła w dalszych obniżkach stóp procentowych.

Dynamika cen w Polsce będzie też wciąż pod wpływem czynników zewnętrznych, czyli importu niskiej inflacji z Azji. Antyinflacyjnie działa też kurs walutowy - mieliśmy w 2025 r. duże umocnienie złotego do dolara i zakładamy, że to się w 2026 r. nie zmieni. To przekłada się np. na ceny surowców w złotych czy na ceny części usług.

Prezes Glapiński od kilku miesięcy wśród czynników ryzyka dla inflacji w dalszym horyzoncie wymienia wejście w życie systemu ETS2, wyliczając, że mogłoby to podbić wskaźnik inflacji nawet o dwa punkty procentowe. Komisja Europejska w najnowszych prognozach też ujęła to ryzyko przewidując wzrost średniej inflacji w Polsce w 2027 r. do 3,7 proc., z 2,9 proc. w 2026 r. A jakie są Państwa szacunki?

Potencjalny wzrost kosztów przy cenie uprawnień 59 euro za tonę CO2 szacujemy na 2,3 pkt proc., co jest zbieżne z szacunkami NBP. Traktujemy to jako górny pułap, rząd ma możliwości regulacyjne i podatkowe, aby zmitygować wzrost tych kosztów, w tym z wykorzystaniem wpływów na wsparcie gospodarstw domowych z nowego Europejskiego Funduszu Klimatycznego.

Odnotowujemy, że moment wprowadzenia ETS2 przesunięto o rok i nie wykluczamy kolejnego opóźnienia, bo Polska zabiega o odroczenie wejścia ETS2 o trzy lata. Ten czynnik inflacyjny wciąż jest ryzykiem pobocznym, a nie scenariuszem bazowym. Zakładamy, że nawet ECB może usunąć wpływ ETS2 ze swoich projekcji do 2027 roku.

Czytaj więcej

Potrzebny okrągły stół dotyczący polityki mieszkaniowej i społecznej
Reklama
Reklama

Jakie widzicie perspektywy dla konsumpcji prywatnej? Prognozy NBP czy KE sugerują stopniowe hamowanie tempa wzrostu w kolejnych latach, ale do wciąż solidnych okolic 3 proc. r/r. Spada i będzie spadać nominalna i realna dynamika płac, przy ograniczonym popycie na pracę, a jednocześnie inflacji ustabilizowanej w celu NBP. Pytanie co ze stopą oszczędności po obniżkach stóp procentowych, ale w 2024 r. była najwyższa od czterech lat i niemal najwyższa w tym wieku.

Wzrost konsumpcji o około 3 proc. wydaje się w miarę bezpieczny. Jest niższy niż przed pandemią, gdy raczej oscylował w okolicach 4 proc., ale jak wiemy wtedy generowało to dodatkową presję popytową, a inflacja dochodziła do 5 proc.

Mamy obecnie realny wzrost płac około 4 proc. r/r – do pozazdroszczenia przez kraje zachodnie. Koniunktura gospodarcza się rozpędza, poprawiają się też dochody osób samozatrudnionych. Gospodarstwa domowe mają też bufor w postaci nagromadzonych oszczędności. Spadają stopy procentowe, a dość dynamicznie poprawia się popyt na kredyt. Jednocześnie w 2026 r. nie będziemy mieć raczej kolejnych świadczeń socjalnych, a podwyżka płacy minimalnej będzie niska. To wszystko daje podłoże do około 3-procentowego wzrostu konsumpcji - zdecydowanie zdrowszego niż przed pandemią.

Gdy spojrzy się zaś w nastroje konsumenckie badane przez GUS, to niby w ostatnich miesiącach był tu widoczny lekki trend zwyżkowy, w tym też nieco większa gotowość do ważnych, dużych zakupów, ale jednak trudno tu mówić o boomie. Od dwóch lat zmiany nastrojów są raczej niewielkie. Koniunktura konsumencka jest też wyraźnie gorsza niż przed pandemią, a Polacy deklarują duże możliwości oszczędzania. Cały czas wygląda to więc dość ostrożnie.

Wysoka stopa oszczędności w Polsce i Europie Zachodniej to dzisiejszy znak czasów. Są co najmniej dwa powody takiej ostrożności. Po pierwsze: pamięć wysokiej inflacji. Ludzie chcą odbudować swoje bufory oszczędnościowe w obliczu poprawy realnych dochodów. Po drugie: wojna. Ona też działa na wyobraźnię Polaków i Europejczyków.

Do tego dodałbym osłabiony popyt na pracę.

Coś w tym jest. Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw spada – bo w stagnacji jest przemysł. Dodatkowo, obecny cykl gospodarczy nie jest takim, jakie znamy z przeszłości. W szczycie cyklu PKB Polski rośnie o niecałe 4 proc. r/r, a nie ponad 5-6 proc. jak bywało. Zwykle początkiem polskiego cyklu było ożywienie eksportu, przemysłu, a dopiero potem w ślad za tym odradzał się popyt wewnętrzny, ruszała konsumpcja, inwestycje. Teraz jest inaczej: mamy w miarę zrównoważony bilans obrotów bieżących, niskie dynamiki eksportu, a głównym motorem wzrostu jest popyt wewnętrzny i usługi. Część tych usług jest wprawdzie eksportowana, ale w eksporcie towarów sytuacja wciąż jest słaba. Z tego powodu na rynku pracy widzimy zwolnienia. Negatywne trendy już się nie nasilają, a pracodawcy chomikują pracę, ale jednak wciąż zatrudnienie nieco spada.

To zresztą może być dobrym przyczynkiem do dyskusji o tym, że nie wszystko w polskiej gospodarce wygląda dobrze. Rośniemy, ale dawne motory wzrostu - eksport, przemysł - tracą siłę. Niemiecki rynek zbytu od dłuższego czasu jest w stagnacji, jest bardzo silna konkurencja z Chin. Od ankietowanych przez nas regularnie przedsiębiorstw z wielu branż często słyszymy o tej presji z Azji. Dziś walka o utrzymanie dobrej koniunktury będzie więc trudniejsza.

Gdzie polski biznes ma jeszcze pole, aby się porozpychać?

Polska ma wciąż ogromne możliwości rozwojowe. Naszym wyróżnikiem jest zasób wykształconych pracowników, np. polskich programistów. Mamy ich 300-400 tys., w całym regionie jest ich około miliona. Dla porównania, w Dolinie Krzemowej około 600 tys. Oczywiście, polscy programiści świadczą bardzo dużo usług dla firm zagranicznych, ale choćby przykład Tajwanu sprzed 30-40 lat pokazuje, jak to działa: ci ludzie rozwijają się, odchodzą z międzynarodowych firm, a potem zakładają swoje biznesy, i to kiełkuje w krajowej gospodarce.

Reklama
Reklama

Dobrze się dzieje, że rząd stopniowo uruchamia różne reformy, które mają wspierać stronę podażową gospodarki i właśnie wykorzystywać ten potencjał. Mam na myśli np. program Innovate Poland, mający na celu ożywienie funduszy venture capital i private equity w Polsce. Ta część rynku finansowego jest w Polsce wciąż bardzo mała nie tylko w stosunku do Zachodu, ale też np. krajów bałtyckich. A ona jest miejscem hodowania innowacji, a w konsekwencji pozwala skalować się firmom oraz dostarcza debiutów na giełdzie. To jest ogromny potencjał, który – mam nadzieję – będziemy rozwijać w przyszłości.

Drugi obszar to zbrojenia. Słusznie narzekamy na zarządzanie państwowymi firmami zbrojeniowymi, ale jednak Polska podejmuje skokowy, ogromny skok wydatków na obronność. Mamy nadzieję, że wyrośnie z tego silna gałąź przemysłu. Liczymy tu na biznes prywatny, bo ten w Czechach czy Niemczech jest głównym producentem militariów i w naszych warunkach też radzi sobie zwykle dużo lepiej niż spółki skarby państwa.

Elementem budowania lokalnego przemysłu obronnego może być włączenie się w wyścig zbrojeń, jaki widzimy za wschodnią granicą. Widzimy, że trwa obecnie wyścig na rozwój nowoczesnej techniki pola walki. Rosja, wspierana przez Chiny i innych partnerów, szybko rozwija swoje zdolności produkcji dronów i chce przeciążyć system obrony Ukrainy. Na to musi odpowiedzieć Ukraina, wspierana przez UE i USA. Niektóre kraje chcą się na tę „falę technologiczną” też załapać – np. Dania, Holandia, Wielka Brytania, Turcja. Polska też ma na to szansę ze względu na bliskość geograficzną, dużą diasporę Ukraińców i potrzeby własnej armii.

Kolejna ważna szansa to też pewnie kwestia inwestycji publicznych?

Tak, i to odróżnia nas też od krajów regionu i Zachodniej Europy. Mamy plany na wydanie na ten cel 500 mld euro w dekadę: na nowe moce produkujące energię, sieci elektroenergetyczne, ciepłownictwo czy w infrastrukturę (CPK). Co więcej, liczymy, że te działania wygenerują efekty mnożnikowe dla inwestycji prywatnych.

Rosnącym wyzwaniem będzie jednak podaż pracy.

To, że mamy bardzo mało wolnych pracowników, już jest częstym argumentem inwestorów zagranicznych. Nasze badania wskazują, że w Polsce rezerwuar pracy to nadmierne zatrudnienie w częściowo nieefektywnym sektorze MŚP. Mamy nadreprezentację firm małych, tymczasem duże są trzy razy bardziej wydajne niż małe. Przy wyzwaniach demograficznych i niechęci do imigracji liczę, że będzie następowała naturalna migracja w kierunku tych bardziej efektywnych, większych firm. Mam też nadzieję, że postępować będzie transformacja w kierunku usług.

Reklama
Reklama

Jeśli chcemy dalej rosnąć i się bogacić, to naturalnym kierunkiem rozwoju są innowacje, wychodzenie na rynki międzynarodowe, skalowanie biznesu, budowanie mocnych marek. To wymaga bardziej zaawansowanej, wysublimowanej i przemyślanej polityki gospodarczej. Ale także polski biznes potrzebuje zmiany mentalnej. Dotychczasowi partnerzy i kanały dystrybucji do Niemiec i Eurolandu mogą nie wrócić do wcześniejszej formy. Podobną zmianę mentalną przechodzą firmy w Czechach, które szukają nowych rynków. Mamy wiele krajowych firm, które w imponujący sposób wyszły poza Polskę. Tymczasem wciąż wiele polskich firm słabo korzysta z kredytu, jesteśmy drugą najmniej skredytowaną gospodarką w UE i drugą najmniej innowacyjną. Myślę więc, że bardzo dużo będzie się musiało zmienić w strukturze polskiej gospodarki, jeżeli chcemy utrzymać tempo poprawy dobrobytu w najbliższych latach.

CV

Rafał Benecki

Rafał Benecki to główny ekonomista ING Banku Śląskiego (od 2012 r.). Z bankiem związany od 2005 r. Wcześniej m.in. kierował Biurem Analiz Makroekonomicznych w Banku Millennium. Jako ekonomista bankowy i strateg rynków finansowych pracuje od 2001 r. Jest absolwentem Queen Mary College na University of London oraz Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu.

Gospodarka krajowa
Zmiana straszaka dla polskiego konsumenta
Gospodarka krajowa
Nastroje konsumenckie Polaków są najlepsze od pandemii. Ale gorsze niż przed nią
Gospodarka krajowa
Polska „tygrysem wzrostu”, ale potrzebuje kapitału i innowacji
Gospodarka krajowa
Polska czempionem wzrostu gospodarczego. I długu publicznego
Gospodarka krajowa
Inflacja bazowa w Polsce w dół. Jest najniższa od 2019 r.
Gospodarka krajowa
Potrzebny okrągły stół dotyczący polityki mieszkaniowej i społecznej
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama