Odmrozić próg podatkowy w PIT? „Waloryzacja jest naturalna”

Większość ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet” w ramach Panelu Ekonomistów uważa, że granica dla drugiego progu podatkowego (120 tys. zł) powinna być regularnie waloryzowana. Problemem jest jednak napięta sytuacja finansów publicznych.

Publikacja: 30.09.2025 06:00

Odmrozić próg podatkowy w PIT? „Waloryzacja jest naturalna”

Foto: Adobe Stock

- Skokowa progresywność systemu podatkowego w Polsce przy dochodach 120 tys. zł (wzrost stawki o 20 pkt proc., z 12 do 32 proc.) ogranicza finansowe bodźce do pracy u rosnącej części pracowników wpadającej w drugi próg podatkowy – uważa prof. dr hab. Michał Rubaszek, kierownik Zakładu Modelowania Rynków Finansowych Szkoły Głównej Handlowej. – Warto odnotować, że biorąc pod uwagę wszystkie składki i podatki, krańcowy klin podatkowy przy tych dochodach wynosi 58 proc., czyli dodatkowy koszt dla pracodawcy o 1 zł oznacza jedynie 42 grosze w kieszeni pracownika – dodaje, zauważając, że powoli zaczyna to być widoczne w danych na temat liczby przepracowanych godzin na pracownika. – Według danych Eurostatu, w latach 2021-2024 liczba przepracowanych godzin w tygodniu spadła z 39,7 do 38,8 – zauważa i konstatuje: mrożenie progu podatkowego ma uzasadnienie w kontekście ograniczenia deficytu budżetowego, ale prowadzi również do spadku zachęt do pracy oraz ogranicza możliwości bogacenia się osób o niskim majątku i wyższych dochodach.

Prof. Rubaszek zgadza się więc z tezą „Parkietu” w ramach nowej rundy Panelu Ekonomistów, którą zadaliśmy przedstawicielom uczelni wyższych. Brzmiała ona dokładnie: „Kwota drugiego progu podatkowego – obecnie 120 tys. zł dochodów (podstawy opodatkowania) rocznie – powinna być regularnie waloryzowana, np. wskaźnikiem wzrostu wynagrodzeń w gospodarce”. Podobnie jak ekonomista z SGH sprawę widzi większość badanych ekonomistów (łącznie 13 z 18, w tym troje zdecydowanie zgadza się z tezą). Przeciwnego zdania było troje ekspertów, a dwoje nie ma zdania.

Czytaj więcej

Czy procesy cenowe w Polsce zostały ujarzmione? Ekonomiści ocenili

Dwa miliony osób powyżej progu

Ostatni raz próg podatkowy podniesiono w Polsce w 2022 r., z 85 528 zł do 120 tys. zł brutto. Był to element większej reformy, w ramach której w górę do 30 tys. zł poszła też kwota wolna od podatku, a potem także w dół wysokość dolnej stawki PIT z 17 do 12 proc. (aby ratować błędy Polskiego Ładu). Taka skala podwyżki kwoty drugiego progu mniej więcej odpowiadała tempu wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w poprzednich sześciu latach (2016-2021).

Reklama
Reklama

Ostatnie lata to jednak bardzo dynamiczny wzrost wynagrodzeń w gospodarce. Od momentu podniesienia kwoty drugiego progu podatkowego do 120 tys. zł przez trzy lata (2022-2024) przeciętna pensja w gospodarce poszła w górę aż o 44 proc. Gdyby chcieć o tyle samo podnieść próg podatkowy, powinien on już przekraczać 173 tys. zł. Nadal stoi jednak w miejscu.

Efekt? Zgodnie z danymi Ministerstwa Finansów, w 2024 r. w drugi próg podatkowy „wpadło” blisko dwa miliony podatników, czyli blisko 8 proc. wszystkich. Tym samym w trzy lata z naddatkiem zostało odrobione to wszystko, co zmieniła reforma z 2022 r. W 2021 r. drugi próg podatkowy (wówczas jeszcze ok. 85,5 tys. zł) przekroczyło nieco ponad 7 proc. podatników, łącznie przeszło 1,7 mln osób. W 2022 r., po zmianie, liczba ta spadła o ponad połowę, do około 740 tys. osób, żeby po dwóch kolejnych latach urosnąć do 1 mln 990 tys. O ile w 2022 r. drugi próg objął 3 proc. podatników, o tyle w 2024 r. 7,9 proc. Możliwe, że w 2025 r. drugi próg będzie obejmował już ponad 10 proc. osób.

Czytaj więcej

Stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce w górę. Jest najwyższa od 2,5 roku

Bez szans na waloryzację?

Na podniesienie kwoty drugiego progu czy inną reformę podatkową w PIT szanse są jednak nikłe. Obie strony politycznego sporu mają wprawdzie swoje propozycje: rząd nie porzucił wciąż obietnicy podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł, a prezydent Nawrocki obiecał między innymi właśnie podniesienie drugiego progu podatkowego do 140 tys. zł. Na drodze do realizacji tych postulatów stoi jednak sytuacja fiskalna Polski – wyższe od prognoz deficyty sektora finansów publicznych od 2024 r. (przynajmniej do 2026 r. nie spadną poniżej 6,5 proc., według prognoz samego Ministerstwa Finansów) i stroma ścieżka wzrostowa długu publicznego (ponad 66 proc. według unijnej definicji już w 2026 r.).

Tempo wzrostu polskich wydatków publicznych między 2019 a 2024 r., liczone udziałem w PKB, jest najwyższe w UE. Jesteśmy objęci unijną procedurą nadmiernego deficytu, a już dwie agencje ratingowe (Moody’s i Fitch) sygnalizują, że mogą obniżyć nam rating kredytowy (we wrześniu obie zrobiły ku temu pierwszy krok, obniżając perspektywy ratingów do negatywnych). W takiej sytuacji rozsądniejsze wydawałyby się działania w kierunku zwiększania dochodów budżetowych (m.in. podatkowych), a nie ich obniżania.

Reklama
Reklama

„Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2024–2027 zakłada m.in. utrzymanie obecnych przepisów podatkowych, aby nie pogłębiać deficytu” – nie ukrywał kilka miesięcy temu w odpowiedzi na interpelację poselską wiceminister finansów Jarosław Neneman. Dodawał, że efektywne obciążenie podatkiem PIT na skali podatkowej jest dużo niższe od stawek i w 2023 r. wynosiło 4,54 proc. w pierwszym przedziale skali (ze stawką 12 proc.) i 15,97 proc. w drugim (zamiast 32 proc.).

Zgodnie z wyliczeniami MF, podniesienie kwoty progu podatkowego o 35 tys. zł (do 155 tys. zł) skutkowałoby w 2025 r. spadkiem wpływów z podatku PIT na skali podatkowej o blisko 12 mld zł. Z kolei wyliczenia firmy Colliers dla obietnic wyborczych prezydenta Nawrockiego wskazywały, że podniesienie kwoty progu o 20 tys. zł, do 140 tys. zł, kosztowałoby około 8,5 mld zł.

De facto nie tylko o ubytek w budżecie jednak chodzi. Sam kierunek reformy – dalsze rozluźnianie polityki fiskalnej, zamiast jej konsolidacji – mógłby zostać źle przyjęty przez agencje ratingowe, Brukselę i rynki.

Tym samym bazowym scenariuszem jest tzw. zimna progresja. To sytuacja, w której parametry systemu podatkowego nie są dostosowywane do inflacji czy tempa wzrostu dochodów po to, żeby „po cichu” – bez formalnej podwyżki stawek podatkowych – zwiększać wpływy budżetowe. Zresztą podobny skutek – w postaci swoistych oszczędności w budżecie – mają adekwatne działania po stronie części wydatków, np. brak regularnej waloryzacji niektórych świadczeń (choćby 800 plus) czy progu dla pełnej kwoty „cztenastej emerytury”. – Co do zasady, waloryzacja progów jest naturalna – komentuje dr Michał Zator, ekonomista z Uniwersytetu Notre Dame w USA. – Niemniej zamrożenie progów to jakiś sposób na podwyżkę podatków, która czasami jest potrzebna, a politycznie trudna w realizacji – dodaje.

Gospodarka krajowa
Polska rezygnuje z 21,5 mld zł pożyczek z KPO. Bo nie ma na nie popytu
Gospodarka krajowa
KPO obciążeniem dla budżetu. Będzie redukcja?
Gospodarka krajowa
Stopa bezrobocia rejestrowanego w Polsce w górę. Jest najwyższa od 2,5 roku
Gospodarka krajowa
Polski konsument trzyma się mocno. Ma ku temu podstawy
Gospodarka krajowa
Więcej firm z poduszką finansową
Gospodarka krajowa
Piotr Soroczyński, KIG: Obniżka perspektywy to ostrzeżenie
Gospodarka krajowa
Sprzedaż detaliczna lekko poniżej oczekiwań. Są nowe dane GUS
Reklama
Reklama