Jak rząd chce ograniczyć deficyt?
Średniookresowy plan budżetowo-strukturalny na lata 2025–2028 przedstawiać ma ścieżkę wydatków publicznych dla co najmniej czterech kolejnych ustaw budżetowych. Ta ścieżka na najbliższe lata zakładać ma ich nominalny wzrost (z wyłączeniem niektórych wydatków, np. na obsługę długu) o 6,3 proc. w 2025 r., a w kolejnych latach odpowiednio o: 4,4 proc., 4 proc. oraz 3,5 proc. w 2028 r.
Jeśli nie będzie ostrego zaciskania pasa, jak zatem rząd zamierza obniżyć deficyt? Minister Domański liczy przede wszystkim na tzw. efekt wyrastania, czyli zmniejszanie się deficytu i długu w relacji do PKB dzięki szybkiemu wzrostowi samego PKB.
Z drugiej strony pewne dostosowania jednak będą. Przykładowo w planie na lata 2025–2028 nie są uwzględnione takie obietnice rządu, jak podwyżka kwoty wolnej do 60 tys. zł. Większe mają być też wpływy z podatków. Chodzi tu m.in. o przyjęte rozwiązania w postaci przyspieszenia podwyżek podatku akcyzowego na papierosy i wyroby tytoniowe, podatku minimalnego CIT czy tzw. globalnego podatku minimalnego. Ministerstwo Finansów informuje, że tylko te trzy pozycje od 2026 r. mają przynieść ok. 0,5 proc. PKB dodatkowych dochodów.
Nowe dostosowania mogą się jeszcze pojawić
Ważnym zastrzeżeniem jest, że średniookresowy plan budżetowo-strukturalny jest ramową strategią, a nie wykazem szczegółowych działań. Te rząd będzie przedstawiał i wdrażał w kolejnych latach, zwykle w ustawach budżetowych. To, jakie to będą konkretnie działania, zależeć ma od kształtowania się deficytu, wzrostu gospodarczego i faktycznych skutków podjętych już dostosowań.
Rządowy plan pod koniec tego roku ocenić ma Komisja Europejska. Na tej podstawie KE przygotuje projekt zaleceń dla Polski mających na celu redukcję deficytu, a Rada UE przestawi te rekomendacje (prawdopodobnie na przełomie stycznia i lutego) do wdrożenia w Polsce. Co roku w kwietniu Polska będzie musiała „spowiadać się”, czy wdraża wszystkie zalecenia, przedstawić sprawozdanie z wykonania planu i działania na kolejny rok.
Zdaniem resortu finansów zalecenia KE nie będą ostrzejsze niż dostosowania przedstawione przez Polskę. Bruksela też nie chce bowiem dusić gospodarki przez nadmierne dokręcenia śruby w finansach publicznych.