Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w październiku o 6,6 proc. rok do roku po zwyżce o 8,2 proc. we wrześniu – oceniają przeciętnie ekonomiści ankietowani przez „Parkiet” przed wstępnym szacunkiem GUS, który ukaże się we wtorek o godz. 10.
Najwięksi optymiści spośród 22 uczestników ankiety „Parkietu” spodziewają się, że inflacja w październiku zmalała do 6,2 proc., najwięksi pesymiści zakładają zaś, że spadła tylko o włos, do 8,1 proc. Pomijając te skrajne scenariusze, ekonomiści są dość zgodni w szacunkach październikowej inflacji: spodziewają się odczytu między 6,4 a 6,9 proc.
Gdyby inflacja zmalała do 6,6 proc., zgodnie z przeciętnym szacunkiem ekonomistów, znalazłaby się najniżej od września 2021 r., gdy wyniosła 5,9 proc. rok do roku. Byłby to również wynik aż o 11,8 pkt proc. niższy niż w szczycie z lutego br. Jednocześnie, jak powszechnie wskazują ekonomiści, na tym okres ostrego hamowania inflacji się skończy. Część z nich uważa nawet, że na koniec roku inflacja będzie wyższa niż w październiku.
Czytaj więcej
Ekonomiści ponownie wyraźnie obniżyli prognozy inflacji w najbliższych kwartałach. Mimo to perspektywa jej powrotu do celu NBP zdaje się oddalać.
Do spadku inflacji w październiku przyczyni się ponownie, tak jak w poprzednich miesiącach, zniżka cen paliw i wolniejszy wzrost cen energii elektrycznej. - Z naszych wyliczeń wynika, że ceny paliw spadły o 2 proc. w stosunku do września, a powyborczy efekt podwyżek cen na stacjach uwidoczni się dopiero w listopadzie – oceniają ekonomiści z Citi Handlowego. - Oczekujemy, że trend dezinflacyjny spowolni w nadchodzących miesiącach, a inflacja utrzyma się na poziomie 6-7 proc. do końca 2024 roku – dodają.