We wrześniu wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) w Polsce wzrósł o 8,2 proc. rok do roku, po 10,1 proc. w sierpniu. Do największej od marca zniżki inflacji przyczyniły się w dużej mierze działania administracji i spółek Skarbu Państwa, które wpłynęły na ceny energii, paliw i leków. Ale nawet biorąc na to poprawkę, dezinflacja przebiega szybciej niż zakładali ekonomiści.
W III kwartale inflacja wynosiła średnio 9,7 proc. rok do roku po 13,1 proc. w II kwartale. Tymczasem u progu minionego kwartału uczestnicy konkursu „Parkietu” i „Rzeczpospolitej” na najlepszego analityka makroekonomicznego przeciętnie prognozowali, że inflacja w tym okresie wyniesie 10,2 proc. Jeszcze wcześniej, wiosną br., spodziewali się w III kwartale inflacji na poziomie 11,4 proc. Ten niższy punkt startowy ma wyraźny wpływ na dalszą ścieżkę inflacji. Ekonomiści spodziewają się dziś, że w II kwartale 2024 r. (to ostatni okres, który był uwzględniony w obecnych prognozach uczestników naszego konkursu i tych z lipca) wskaźnik CPI będzie rósł średnio w tempie 5,5 proc. rok do roku. Jeszcze kwartał temu oczekiwali wyniku o 1 pkt proc. wyższego.
Ścieżka wkrótce zawróci
Ta zmiana przewidywań może dziwić, biorąc pod uwagę to, że we wrześniu i w październiku Rada Polityki Pieniężnej dokonała niespodziewanie dużych obniżek stóp procentowych. W lipcu ekonomiści spodziewali się w większości, że do końca br. RPP zdąży obniżyć stopę referencyjną tylko o 0,25 pkt proc., do 6,50 proc. Tymczasem już teraz wynosi ona 5,75 proc., a do końca roku – w świetle obecnych prognoz – zmaleje do 5,5 proc. To rozluźnienie polityki pieniężnej w II połowie 2024 r. powinno już wyraźnie oddziaływać na gospodarkę, prowadząc raczej do wyższych prognoz inflacji. W przeciwnym kierunku działała jednak jak dotąd sytuacja na globalnym rynku surowców. Dodatkowo, o ile w lipcu ekonomiści powszechnie zakładali, że z początkiem 2024 r. rząd wycofa się z mrożenia cen energii i obniżonej czasowo stawki VAT na podstawowe artykuły żywnościowe. Obecnie część analityków ocenia, że te elementy tzw. tarczy antyinflacyjnej zostaną utrzymane dłużej, być może do końca 2024 r. To założenie stoi na przykład za prognozami zespołu PKO BP, które przywołał na ostatniej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński. Analitycy z PKO BP sądzą, że w II kwartale przyszłego roku inflacja wyniesie 3,8 proc. rok do roku, czyli znajdzie się niewiele powyżej górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP (2,5 proc. +/-1 pkt proc.). Później jednak zacznie znów przyspieszać, a w 2025 r. ujawni się „nawis inflacyjny” związany z obniżonym VAT-em i mrożeniem cen energii. „Chociaż w krótkim terminie widzimy kontynuację wyraźnej dezinflacji, to w dłuższej perspektywie oczekujemy, że trend dezinflacyjny zatrzyma się i inflacja utrzyma się na poziomie ok. 4 proc.” – napisali ekonomiści z PKO BP w ostatnim kwartalniku.
Eksplozja popytu
Jak pokazała ostatnia ankieta makroekonomiczna NBP, brak wiary w powrót inflacji do celu tej instytucji w najbliższych latach jest nie tylko powszechny, ale też narasta. Część powodów tego stanu rzeczy widać w prognozach uczestników naszego konkursu. Wprawdzie sugerują one, że w krótkim okresie aktywność w polskiej gospodarce będzie rosła nieco wolniej, niż oczekiwali jeszcze w lipcu, ale w dalszej perspektywie ożywienie będzie silniejsze. Co jednak ważniejsze, struktura wzrostu PKB stanie się bardziej proinflacyjna. Wysoka obecnie dynamika inwestycji opadnie, a jednocześnie wyraźnie przyspieszy wzrost konsumpcji. Sprzyjała będzie temu dobra koniunktura na rynku pracy, podtrzymująca szybki wzost płac. W II połowie 2024 r. wydatki konsumpcyjne nad Wisłą będą już rosły w tempie przekraczającym 3 proc. rok do roku, ale część analityków liczy się ze zwyżkami rzędu 5 proc.