Wartość depozytów bieżących gospodarstw domowych stopniała od początku roku do końca czerwca o ponad 80 mld zł, czyli około 9 proc. Duża część tej kwoty trafiła na lokaty terminowe, na których w połowie roku znajdowało się o 55 mld zł – czyli 37 proc. – więcej niż na koniec 2021 r. Ta zmiana w strukturze aktywów gospodarstw domowych świadczy o ich rosnącej skłonności do oszczędzania zamiast wydawania. To zaś jeden z mechanizmów oddziaływania polityki pieniężnej na gospodarkę i w rezultacie na inflację.
Zdaniem części polityków ten mechanizm działa dziś słabo, bo oprocentowanie depozytów w bankach nie dotrzymuje kroku stopom procentowym NBP, o inflacji nawet nie mówiąc. Prezes PiS na początku lipca groził bankom, że jeśli nie podniosą oprocentowania lokat, to zostaną obłożone dodatkowym podatkiem. Nieco wcześniej premier Mateusz Morawiecki deklarował zaś, że zwiększenie oprocentowania depozytów to kluczowy cel gospodarczy rządu. Wkrótce potem Ministerstwo Finansów wyraźnie poprawiło swoją ofertę obligacji detalicznych, co powinno zachęcić banki do uatrakcyjnienia ich oferty produktów oszczędnościowych. Popyt na obligacje po tym eksplodował, co sugeruje, że wzrost oprocentowania depozytów mógłby rzeczywiście wyraźnie zwiększyć skłonność Polaków do oszczędzania. Problem w tym, że zakupy obligacji skarbowych wcale całkowitego poziomu oszczędności w gospodarce nie zmieniają, jeśli rząd wpływy z ich sprzedaży wydaje.
Pozorna ochrona
Pod koniec czerwca Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek zwrócił uwagę na to, że rząd ma do dyspozycji jeszcze jeden instrument, którym mógłby doprowadzić do wzrostu oprocentowania lokat i innych produktów oszczędnościowych. To podatek od zysków kapitałowych, znany powszechnie jako podatek Belki, który obniża stopę zwrotu z aktywów finansowych o 19 proc. Mniej więcej w tym samym czasie z propozycją czasowego zawieszenia tego podatku od niektórych produktów oszczędnościowych wystąpiła Polska 2050. – Proponujemy zniesienie „podatku Belki”, bo chcemy zdjąć nadmiar gorącego pieniądza z rynku, żebyśmy mieli możliwość odzyskania sterowności polityki pieniężnej – tłumaczył wtedy prof. Paweł Wojciechowski, szef Rady Gospodarczej Polski 2050. – Teraz podwyżki stóp procentowych działają głównie poprzez koszty obsługi kredytów. Ich wpływ na oprocentowanie depozytów jest ograniczony przez to, że banki są nadpłynne, nie muszą konkurować o depozyty. Zawieszenie podatku od zysków kapitałowych podwyższyłoby oprocentowanie lokat, ściągając z rynku nadmiar pieniądza. To byłaby walka z inflacją u jej źródeł w odróżnieniu od działań osłonowych, na których koncentruje się rząd – tłumaczy „Parkietowi” prof. Wojciechowski.
Projekt Polski 2050 nie wywołał entuzjazmu w rządzie. Rzecznik rządu Piotr Müller, zapytany na początku lipca, czy podatek od zysków kapitałowych zostanie zawieszony, powiedział, że „w tej chwili takiej decyzji nie ma”. Przypomniał, że dotkliwość inflacji dla gospodarstw domowych rząd próbuje zmniejszać inaczej, m.in. obniżając podstawową stawkę podatku dochodowego (z 17 do 12 proc.) oraz wprowadzając tzw. tarczę antyinflacyjną (czasowe obniżki podatków pośrednich od najważniejszych produktów). – To jest dolewanie oliwy do ognia – mówi prof. Wojciechowski.